Podopieczni Stephana Antigi do Brazylii polecieli w mocno eksperymentalnym składzie i wielu skazywało ich na pożarcie. Trochę racji mieli, ale...
Przez prawie cały mecz wyglądało to raczej tak, że Polacy wyglądali grali ładnie, wypracowywali sobie zaskakująco spore przewagi, ale w końcówkach głowy im się gotowały, brakowało konsekwencji i siły w ataku i to gosdpodarze zadawali ostateczny kęs cios. Przy ogromnym udziale naszego niegdysiejszego przyjaciela Felipe Fontelesa.
Felipe, nagrabiłeś sobie!
Ale i tak, brawo chłopcy, było dobrze, może być tylko lepiej.
Wierzycie, że dziś rezultat może się odwrócić?
P.S. Andrzej, jak dobrze znów widzieć cię na boisku w koszulce reprezentacji. Zostań na zawsze.