Pokazy mistrzów to najlepsza część wszelkich wydarzeń związanych z łyżwiarstwem figurowym. Po pierwsze, można w dżinsach i t-shirtach (no dobra, na upartego podczas konkursu też można, ale jakoś wszyscy wolą cekiny), po drugie, można do piosenek, po trzecie, można nie skakać, ale można się też przewrócić i nic się nie stanie, po czwarte, wszystkie chwyty są dozwolone, po piąte - nie ma całej tej skomplikowanej punktacji, która albo budzi kontrowersje, albo jest zupełnie niezrozumiała dla zwykłego śmiertelnika, albo jedno i drugie. Aha, no a po szóste i najważniejsze - można się wygłupiać.
I głównie z tego ostatniego prawa skorzystał Javier Hernandez, który wprawdzie w konkursie solistów na podium się nie załapał (był czwarty), ale pokazy mistrzów wygrał zde-cy-do-wa-nie.
Zacznijmy od tego, że przyszedł z własnym boom boxem...
...i zaczął uprawiać jakiś dziwny aerobik...
Potem dał mały pokaz hiszpańskiej megalomanii...
...ale okazało się, że właśnie takiego bohatera potrzebujemy .
Potem były pompki na lodzie....
...i buziaki, specjalnie dla nas...
....tak, wiemy to, specjalnie dla nas...
...i wspaniały finisz. Jeśli ktoś Wam kiedyś powie, że łyżwiarze figurowi są zniewieściali*, pokażcie mu te ramiona.
Zrobiło się tak gorąco, że aż musieli interweniować Kanadyjczycy:
Występ Javiera możecie obejrzeć na stronie TVP Sport . Co tam, możecie, musicie!
*Nie żebyśmy uważały, że w zniewieściałych mężczyznach jest coś złego.