Martin Fourcade wygywa zloty medal w biegu pościgowym!

Vive la France!

Piękny (o, jakże pięknie mu w białym) trochę nas zawiódł w pierwszej biathlonowej konkurencji - sprincie, w którym był dopiero szósty, dzisiaj więc stanął przed szansą na poprawę.

Szanse, że na podium usłyszeć będzie można francuski język (choć niekoniecznie hymn) zaświtały już po dwóch strzelaniach, po których prowdził Kanadyjczyk Jean-Philippe Le Guellec, ale pechowo się przewrócił i ostatcznie spadł na 26. miejsce.

Wtedy na widownię dziejów wkroczył nasz Martin - cały na biało - który strzlał celnie, biegał szybko i już przed trzecią wizytą na strzelnicy objął prowadzenie. Tam co prawda raz spudłował, ale miał taką przewagę, że po ostatnim strzelaniu najpierw pomachał kibicom, a dopiero potem ruszył na metę.

14 sekund po nim wpadł na tęże metę Czech Ondrej Moravec, dla którego srebro olimpijskie jest największym sukcesem w karierze. Brąz przypadł w udziale rodakowi Fourcade'a Jean-Guillaume Beatrixowi, była więc okazja do braterskich uścisków.

I mnóstwo, mnóstwo radości na mecie oraz podczas dekoracji kwiatowej, co możecie zobaczyć w naszej galerii.

Fenomenalny w niedzielę Bjoerndalen tym razem musiał zaakceptować to rzekomo najgorsze dla sportowca miejsce - czwarte (choć my zawsze będziemy uważać, ze czwarte jest lepsze niż np. trzydzieste czwarte). Martina gonił w sposób imponujący, ale niestety źle strzelał - spudłował aż trzy razy.

Fot. SERGEI KARPUKHIN / REUTERS

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.