A tak na serio - to Borussia była oczywiście faworytem w starciu z nowym klubem Ludo Obraniaka i jeśli w tym starciu trzymałyście stronę Polaka frankofońskiego, to na pocieszenie możemy Wam jedynie powiedzieć, że był on mimo wszystko jednym z lepszych graczy Werderu na boisku, co jednak przy wyniku 1:5 mówi samo za siebie.
Polaków było w tym, nie na darmo zwanym przecież "polskim" meczu aż czterech - Piszczek i Lewy w BVB, Obraniak w Werderze, a także młody Martin Kobylański, który wszedł w 55. minucie.
Lewy zaczął z wysokiego C, a raczej G jak gol i otworzył wynik w 26. minucie. Po nim strzelali Michtarian i Friedrich, a potem jeszcze raz Michtarian i jeszcze raz Lewandowski. Honorową bramkę dla Werderu zdobył w 89. minucie Aycicek. Było więc mnóstwo okazji do przytulanek, cieszynek, wyskoków i subtelnych wyrazów nieśmiałego uczucia...
To pierwszy gol Roberta od 30 listopada, nic więc dziwnego, że niemiecka prasa wpadła w zachwyt. "Der Westen" dało Robertowi najwyżsżą notę, czyli 1, "Ruhr Nachrichten" 1,5. Ale co tam prasa, co tam oceny, najważniejszy jest przecież uścisk trenera w bardzo dziwnej kurtce.
Juergenie, nie idź tą drogą. No, chyba że chcesz zostać niemieckim Wengerem.
PS. Czy ktoś może nam powiedzieć, co się tu dzieje?