Novak Djoković odpada z Australian Open!

Przegrywa w ćwierćfinale z Wawrinką po meczu trwającym jakieś siedemnaście godzin, a cały świat zastanawia się, czy to koniec epoki Wielkiej Czwórki.

No dobra, tak naprawdę mecz nie trwał siedemnastu godzin tylko ponad cztery, czyli trochę dzień jak co dzień dla naszych ulubionych tenisistów z czołówki, a raczej szlem jak szlem, tyle, że zazwyczaj toczą oni takie zacięte pięciosetówy między sobą nawzajem i w okolicach półfinałów co najmniej, a tu przyszedł taki Stasiu Wawrinka i wyrzucił z pierwszego szlema w tym roku tenisistę numer dwa na świecie.

Wawrinka, ósmy w rankingu ATP, solidnie jednak na zwycięstwo zapracował, przede wszystkim genialnym, serwisem w ostatnim secie, Nole zaś nie był do końca sobą. I choć oczywiście przykro nam patrzeć na smutnego Novaka, którego strasznie lubimy, to jednak znajdujemy wiele pocieszenia w tym powiewie świeżości, jaki uniósł się nad dusznymi australijskim kortami. Bo w półfinale Wawrinka zmierzy się z Tomasem Berdychem, co oznacza, że w finale imprezy, zobaczymy co najmniej jednego  nieoczekiwanego zawodnika, kogoś spoza Wielkiej Czwórki.

Nie zrozumcie nas źle: kochamy Rogera, Rafę, Andy'ego i Novaka (choć każda ciachoredaktorka ma indywidualną konfigurację w ramach tej czwórki), ale kiedy czasem komuś udaje się nawiązać z nimi walkę, to po prostu robi się ciekawiej. Bo choć kochamy Rogera, Rafę, Andy'ego i Novaka, to fajnie jest czasem pokibicować komuś innemu.

A skoro już przy kibicowaniu jesteśmy - będzie ono bardzo potrzebne dziś w nocy, Isia gra bowiem w ćwierćfinale, swoim piątym wielkoszlemowym ćwierćfinale z rzędu, gra jednak ze swoją nemezis - Wiktorią Azarenką, będzie więc baaaaaardzo ciężko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.