W końcu od tego jesteśmy, co nie? Reprezentant Francji miał być jedną z gwiazd ściągniętych do Jastrzębia przed sezonem, przyjmujący zdążył się już w Polsce późnym latem pojawić, pouczestniczyć nieco w zajęciach przygotowawczych przed sezonem, poćwiczyć w klubowej koszulce na ulubionym przyrządzie do ćwiczeń Andrei Anastasiego...
Po czym zniknął. Wszystkiemu winna była kontuzja pleców, która uniemożliwiła mu rozpoczęcie sezonu ligowego w barwach nowego zespołu. Nicolas na leczenie wyjechał do ojczyzny, ale jak zapewnia, cały czas śledził losy Jastrzębskiego losu w lidze i europejskich pucharach, również i w zespole o nim nie zapomniano.
Siatkarz do Polski wrócił w połowie listopada, odebrał polski paszport (Francuz ma polskich przodków i jak mówi, czuje się w części Polakiem) i wznowił treningi z zespołem. Wielki powrót na boisko nastąpił podczas wtorkowego występu Jastrzębskiego w Lidze Mistrzów przeciwko zespołowi Tirol Innsbruck. Marechal pojawił się na boisku w połowie czwartego (ostatniego) seta i zdobył dwa punkty.
A o tym, że Francuz mimo długiej rozłąki zdołał się mimo wszystko w Jastrzębskim odnaleźć, niech najlepiej zaświadczy fakt, że do zrobienia słodkiego zdjęcia z kolegami wystarczył mu jeden zagrany wspólny mecz.
Jesteśmy pod wrażeniem!
A jakie wrażenie robi na Was Nicolas, którego będziemy mogły oglądać teraz na boisku regularnie? Poszłybyście na kawę?
[fot.facebook.com/pages/JASTRZĘBSKI-WĘGIEL]