Oszukaństwo w sobotę, cyrk w niedzielę i zwycięstwo Bieguna, czyli pierwszy weekend skoków za nami

I juz pierwszy weekeend wystawił naszą miłość do skoków na ciężką próbę.

Zacznijmy może od tego, że nie ma nic bardziej melancholijnego, przygnębiającego i smutnego, niż skoki w listopadzie. Te zadeszczone windy, dmący posępnie wiatr, błoto i igielit zamiast śniegu, stal i żelazo zamiast... śniegu.

Czy naprawdę nie możnaby zaczynać PŚ ze dwa tygodnie później, zwłaszcza, jeśli wiadomo, że w listopadzie i tak będzie wiało.

Wiało w sobotę, więc odwołano drugą rundę skoków, co akurat bardzo nas rozgoryczyło, bo oznaczało, że heroiczny skok Piotrka Żyły na 145 poszedł tam, skąd Walter Hofer bierze swoje pomysły i decyzje, czyli w jakieś bardzo dziwne miejsce, co z kolei oznaczało, że wypadliśmy za podium, na którym utrzymywaliśmy się przez trzy serie pierwszej rundy. Mówi się trudno, ale smuteczek pozostał. Wygrali Słoweńcy przed Niemcami i Japończykami.

AP/Jens Meyer

Nas ucieszyły dwa świetne skoki Piotrka, jeden dobry Bieguna i wąs Toma Hildego, który naprawdę... Wow, uszanowanko. Nie sądziłyśmy, że ktoś może dobrze wyglądać w wąsie i to w takim wąsie, w dodatku w wąsie okraszonym fryzurą "krótko z przodu długo z tyłu", a jednak wciąż jesteśmy pod urokiem tego zdjęcia:

Niedziela przyniosła ze sobą, w skumulowanej postaci, wszystko, co w skokacha najbardziej frustrujące i irytujące. Zaczęło się od nieustannych konsultacji i ciągłęgo przesuwania godziny startu zawodów, tak, że miast o 13.30 wystartowały one - w końcu! - o 15.15.

Ale szybko przestałyśmy marudzić, bo skoczył nas Krzysiek Biegun i to jak! 142,5 metra i pierwsze miejsce przez całą pierwszą serię.

Całą? Nie, zostało bowiem dwóch skoczków, którzy stawiają zaciekły opór rzymskim najeźdzcom. Wróć, nie ta bajka. No ale wiecie, o co chodziło, wszyscy skakali w fatalnych warunkach, a przed skokiem Schlierenzauera i Bardala wstrzymano konkurs, czekano na poprawę, konsultowano się i generalnie... czekano, długo czekano...

...aż w końcu Gregor i Anders się zdenerwowali i sobie poszli. Wówczas zapowiedziano drugą serię na 17.15, ale i z tego pomysłu się wycofano i w końcu mogliśmy odetchnąć z ulgą - zwycięstwo Bieguna!

Zobacz wideo

I tylko świetna postawa Polaków (oprócz Bieguna, czterech w dziesiątce) osłodziła nam ten arcykuriozalny konkurs.

Kuriozalny i smutny, bowiem upadek zaliczył Adreas Kofler, nasz ukochany Wafelek i najsympatyczniejszy z austriackich skoczków...

Na szczęście pierwsze diagnozy mówią, że to nic poważnego. Mamy nadzieję, bo i tak jest nam źle bez Jacobsena, a gdyby jeszcze Koflera zabrakło to... Szybko, dawać tu jakiegoś wafelka:

Więcej o:
Copyright © Agora SA