Na początek rywalizacji w Japonii dostaliśmy wielki hit i chyba trochę małą niespodziankę - po bardzo wyrównanym boju Włosi, którzy w turnieju grają dzięki dzikiej karcie, uporali się w czterech setach z Rosjanami. Wygląda na to, że Spirik już widział serduszka od piosenkarza dla Winiaria...
A po drugiej stronie siatki zniszczenie siał Zaytsev, który w Japonii, poza piorunującą skutecznością, błysnął również nową fryzurą. Nie wiemy, czy Ivan zapomniał spakować swojego Schwarzkopfa, czy pozytywnie ocenił próby nowego uczesania przeprowadzone na Bartku Kurku...
Niemniej w spotkaniu z Rosją zaprezentował nam się w wersji przygładzonej:
Po Włochach i Rosjanach, na parkiet w Kioto wybiegły ekipy Iranu i Brazylii. Zaczęło się od rozjechania Irańczyków walcem w dwóch pierwszych setach, ale ci niespodziewanie odkuli się Canarinos w partii trzeciej zwyciężając 27:25.
W czwartej wszystko wróciło do normy, Brazylijczycy wygrali ją 25:23, a całe spotkanie 3:1. Najlepszym zawodnikiem meczu ogłoszono rozgrywającego, który również zaprezentował nam w Japonii nowy imidż:
Jak myślcie, Movember, czy chęć zostania nowym Gibą tak po prostu?
Na zakończenie pierwszego dnia rywalizacji, gospodarze podjęli drużynę Stanów Zjednoczonych. Wszystko szło ładnie i gładko i do siedemnastu aż do 10-minutowej przerwy przed trzecim setem, którą Amerykanie najwyraźniej postanowili wykorzystać na zwiedzanie...
I przejażdżki pociągiem...
W każdym razie na boisko wrócili zdekoncentrowani co od razu wykorzystali Japończycy wygrywając trzecią odsłonę 25:21. Na tym jednak podrygi gospodarzy się skończyły, Amerykanie więcej setów już nie stracili, a tytuł MVP powędrował do naszego Matthew, który w tym spotkaniu przesunięty został na atak. Wachlarz dla Matthew!
Kolejna runda spotkań już jutro, Włosi zagrają z Iranem, Brazylia ze Stanami, a Japończycy podejmą Rosjan. Przypominamy, że transmisje z Pucharu Wielkich Mistrzów możecie śledzić na Eurosporcie, o tu macie rozpiskę .
Oglądacie?