No dobra dziewczyny: kto to jest?

No przecież, że ten po lewej.

Wczoraj przez Facebooka i Twittera przetoczyła się prawdziwa burza, kiedy Rafa wrzucił to zdjęcie z podpisem:

Wreszcie mogę to zrobić: przedstawiam Wam mojego brata Tomeu Nadala.

Brata?? Jakiego brata?! Wiemy o wujku, siostrze i o dziewczynie niestety też , ale o bracie w życiu nie słyszałyśmy. Jak niby udało się Rafie ukryć takiego człowieka?! Nie, nie.... jak światu udało się go ukryć? Postawione w stan najwyższej gotowości przystąpiłyśmy do natychmiastowego dochodzenia.

Część tropów prowadziła do rozbitego małżeństwa rodziców Rafy, co wskazywało na brata przyrodniego. Nawet dopatrzyłyśmy się podobieństwa. Później jednak wpadły nam w ręce media hiszpańskie, które szybko wyjaśniły, że jest to jeden wielki żart w ramach promocji PokerStars (bo jeśli nie wiecie jeszcze, Rafa jest też pokerzystą).

 

No ok... ale Rafa i żarty? Przecież on zawsze wygląda na takiego poważnego. Wtedy też natknęłyśmy się na traumatyczną historię pewnego Andy'ego M. (26 l.) z Dunblane. Oto, co Andy'emu przydażyło się w Nowym Jorku:

Siedziałem na kolacji z moją dziewczyną i podczas posiłku, pewnie nie powinienem był tego w ogóle robić, bo sprawdzanie telefonu jest niegrzeczne, ale tak czy inaczej patrzyłem na telefon i spojrzałem na jednego smsa od numeru, którego nie znałem. Był o treści mniej więcej takiej: "O mój Boże, Andy, wyglądasz dziś tak seksownie. Szkoda, że jesteś tu ze swoją dziewczyną". Oczywiście nie powiedziałem najpierw o tym mojej dziewczynie, nie chciałem psuć kolacji, więc schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Potem w drodze powrotnej z kolacji dotarło do mnie, kto to. Na pewno przez cały czas obserwował mnie z daleka, jak czytam tego smsa i widział moją minę i nic mi nie powiedział.

Andy nie zdradził, jakim cudem wydedukował, że to akurat Rafa jest takim żartownisiem, ale to w tej historii jest chyba najmniej istotne. Istotny wniosek jest taki, że Rafy żarty się jednak trzymają. Chyba dałyśmy się wkręcić.

No ale oni przecież NAPRAWDĘ są podobni!!!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.