To miał być mecz o odzyskanie twarzy, wiary, nadziei, miłości kibiców, o wszystko. A skończyło się jak zawsze. W czwartym meczu fazy grupowej Ligi Europejskiej Legia Warszawa nie dała rady tureckiemu Trabzonsporowi i uległa na własnym boisku 0:2. Najsmutniejsze jest to, że powtórzył się scenariusz ze wcześniejszych gier pucharowych legionistów w tym sezonie - to do nich należała inicjatywa, oni byli częściej przy piłce, oni stwarzali sobie więcej sytuacji, a rywal tylko czekał, przyglądał się spokojnie i gdy tylko nadarzyła się okazja na strzelenia bramki - bezlitośnie ją wykorzystywał.
Albo czekał, aż Warszawiacy sami sobie strzelą gola. Wynik, tyle, że nie dla Legii, otworzył w 71. minucie obrońca legionistów Dossy Junior, od którego nogi piłka odbiła się bardzo niefartownie po dośrodkowaniu Colmana. 0:1.
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Kolejny strzał w światło bramki Turków, kolejny gol. W 80. minucie na 2:0 podwyższył Adin.
Fot. Kuba Atys / Agencja GazetaJeśli nie oglądałyście wczorajszej agonii Legii na Łazienkowskiej, a chcecie zobaczyć, bo, nie wiemy, nie lubicie piątku, słońca, wiosny w listopadzie, cokolwiek, proszę bardzo:
I gdyby chociaż spodenki Kosy, ale nie - gumka na zszywacz.
Fot. Kuba Atys / Agencja GazetaLegia Warszawa w tegorocznej edycji Ligi Europejskiej rozegra jeszcze dwa mecze - rewanżowe spotkania z Lazio i Apollonem, ale szans na awans do 1/16 nie ma już żadnych. Żadnych.
Jak myślicie, uda się coś jeszcze strzelić w Europie?