Sebastian Vettel mistrzem świata! Po raz czwarty!

Do końca sezonu trzy wyścigi, ale kierowca Red Bulla już po GP Indii mógł świętować kolejny tytuł. Zabawa była tak przednia, że nie obyło się bez mandatu. Mniej wesoło w Lotusie.

Sprawy w Indiach rozstrzygnęły się już właściwie na starcie, w którym jeszcze liczący się w walce o mistrzostwo Fernando Alonso uczestniczył w kolizji z Markiem Webberem a chwilę później Jensonem Buttonem i przez resztę okrążeń bardziej walczył z samochodem niż z rywalami.

REUTERS/ANINDITO MUKHERJEE

REUTERS/ANINDITO MUKHERJEE

Nie był to jednak kolejny z tych wyścigów, w którym Sebastian Vettel prowadzi sobie spokojnie niezagrożony od startu do mety, przez błyskawiczny zjazd po nowe opony musiał później ostro gonić na torze i nawyprzedzać się jak szalony by wrócić na czoło stawki. W tle z jej ogona przebijał się Romain Grosjean, Guitierez przejeżdżał karnie przez pit stop za falstart, a Webbo, biedny Webbo, znowu kończył wyścig na poboczu, tym razem przez zepsuty alternator.

Smutny Webbo jest smutny.

REUTERS/ADNAN ABIDI

REUTERS/ADNAN ABIDI

REUTERS/ADNAN ABIDI REUTERS/ADNAN ABIDI

A zdenerwowany Kimi jest zdenerwowany. Kierowca Lotusa jechał dość ryzykowną strategią długiego stintu na twardej mieszczance, która nie przyniosła jednak pozytywnych efektów, opony się skończyły, Fin tracił pozycje aż wreszcie dojechał do niego mający o wiele lepsze tempo kolega z zespołu. I zaczęła się draka. Dyrektor operacyjny Lotusa chciał przekazać, Raikkonenowi żeby ustąpił pola szybszemu Grosjeanowi, tyle, że słów szczególnie nie przebierał:

 

Na wszelki wypadek przetłumaczymy:

Alan Permane: Kimi, zjeżdżaj z tej *cholernej* drogi! Kimi Raikkonen: Nie krzycz na mnie *do cholery*. Zjadę kiedy będę miał na to szansę, ale nie na szybkim zakręcie!

Permane orzekł po wyścigu, że zachowanie Fina było "rozczarowujące", Kimi sugerował, że szefostwo w Lotusie powinno się zastanowić nad sposobem zwracania się do swoich pracowników. Co myślicie o tej sytuacji?

Szarpaniny słowne w Lotusie przyćmiły na moment dokonania Sebastiana Vettela, który właśnie dojeżdżał po swój czwarty tytuł mistrza świata. Kierowca Red Bulla stwierdził, że tak być nie może i z powrotem przygarnął sobie show łamiąc procedury i zamiast zjechać grzecznie do parku zamkniętego, celebrował zwycięstwo kręcąc bączki...

embed

Składając pokłony samochodowi...

embed

I pozdrawiając publiczność:

embed

Sędziowie okazali się bezduszni na takie spontaniczne porywy serca, wezwali mistrza na dywanik i wlepili mu karę 25 tysięcy Euro.

Bogatemu mistrzowi nie zabronisz.

embed

No to jeszcze tylko gratulacje od kolegi z zespołu. Ekhm...

embed

Piana party na podium...

Sebastian VettelSebastian Vettel REUTERS/ADNAN ABIDI REUTERS/ADNAN ABIDI

Sebastian VettelSebastian Vettel REUTERS/ADNAN ABIDI REUTERS/ADNAN ABIDI

I można zabierać puchar do domu.

embed

A skoro jesteśmy już przy zabieraniu do domu, czy ktoś mógłby wreszcie przyjechać po Nico Rosberga?

embed
embed
embed

(P.S. Spora część materiałów graficznych wykorzystanych w tekście pochodzi z  f1juice.tumblr.com , którego już dawno Wam nie polecałyśmy, a co właśnie robimy.)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.