Najdziwniejszy (nie)gol weekendu, czyli Stefan Kiessling jest małym kłamczuszkiem

Albo szczęściarzem, albo było mu głupio i nie wiedział co powiedzieć, co nei zmienia faktu, że mieliśmy w weekend do czynienia z prawdziwym skandalem, jakiego dawno nie było.

Niby nic nadzwyczajnego, niby dośrodkowanie z rzutu rożnego w wyjazdowym meczu z Hoffenheim, Kiessling wyskakuje do piłki, uderza ją głową, ta wpada do siatki, jest gol, jest pięknie. Tylko, że nie.

Piłka owszem, wpadła do bramki, ale przez dziurę w siatce. Nie pamiętamy, czy kiedykolwiek widziałyśmy coś takiego (poza podwórkiem, oczywiście), przecież siatki zawsze są sprawdzane przez sędziego, a przynajmniej powinny być dokłądnie sprawdzone i może właśnie dlatego, że sędziemu było głupio - gola uznał. Tak, uznał i to właśnie do sędziego należy mieć dużo większe pretensje niż do Kiesslinga, który po prostu uderzył, a potem, może trochę nie dowierzając własnym oczom, cieszył się z gola, mógł nie widzieć.

Sędzia jednak szedł w  zaparte, co po raz tysięczny zmusza nas do zawołania "powtórki wideo!". Ale nawet zostawmy już te powtórki wideo, przepraszamy bardzo, co robił ten piąty sędzia za linią końcową, który powinien był wszystko wiedzieć? Szukał Świętego Graala? Bił rekord w Tetrisa? Rozwiązywał problem głodu na świecie? A może tak naprawdę był SUpermanem, który akurat musiał polecieć na chwilę na drugą półkulę, uratować ludzi z pożaru platformy wiertniczej? No nic, przynajmniej było zabawnie. Ale nie, nie chcemy takich zabaw w futbolu.

Sam Kiessling, który po strzale złapał się za głowę w geście "jak mogłem to sp...ć?!" po wskazaniu przez arbitra na środek boiska wykrzesał z siebie trochę niemrawej radości, uznając najwyraźniej, że ma kłopoty ze wzrokiem, albo  niebiosa mu sprzyjają. Potem jednak przeprosił wszystkim na Facebooku, zapewniając jednocześnie, że "nie widział dokładnie", i że to właśnie powiedział sędziemu.

Po obejrzeniu powtórek w telewizji mogę stanowczo stwierdzić, że gol został uznany nieprawidłowo. W trakcie meczu, po tym jak odwróciłem po strzale głowę, nie widziałem dokładnie, czy gol był, czy nie. Jakoś piłka znalazła się w siatce i właśnie to powiedziałem sędziemu.

Wierzymy, że nie widział, chociaż sądzimy też, że podejrzewał, iż spudłował. Ale sędziowie tego meczu powinni naprawdę zastanowić się nad swoim postępowaniem. Poza tym: powtórki wideo!.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.