Bardzo smutny koniec przygody Śląska z pucharami

Nie było powtórki z Wisły i Realu Saragossa, nie było honorowej porażki, ba, nawet Gianni nie pomógł w losowaniu. Smuteczek.

Więc wiecie co, załatwimy ten temat tak szybciutko, szybciutko, bo smutna. Naprawdę żal było wczoraj oglądać zmagania Śląska z Sevillą i pierwszy raz w życiu miałyśmy wrażenie, że piłka nożna nie powinna być grą na czas. Bo już od 70. minuty to był jakiś zupełny koszmar dla piłkarzy Śląska, kibiców i widzów przed teleodbiornikami. Sevilla też chyba była tego świadoma i tak niby z łatwością przedzierała się pod szesnastkę gospodarzy, ale też mamy wrażenie, że te 5:0 to najłagodniejszy wymiar kary.

A przecież nie możemy psów wieszać na Śląsku. Zaczęli zmotywowani, już w pierwszej minucie mogli strzelić gola, walczyli... Tyle, że motywacji i walki, a może przede wszystkim sił, starczyło na jakieś 20 minut i to jest chyba właśnie najsmutniejsze. To, jak bardzo polskie zespoły odstają od Europy.

Więc może to i lepiej, że Gianni wylosował APOEL Niekozja.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.