Nie pytajcie, nie wiemy

Nie chcemy wiedzieć.

No dobra, trochę wiemy. Wbrew pozorom zdjęcie nie zostało zrobione w Indiach, tudzież na Kuripach w jakimś innym zakątku azjatyckiego kontynentu, gdzie zdają się przebywać teraz wszyscy sportowcy, ale podczas turnieju Agricole Suisse Open w Gstaad, w rodzinnej Szwajcarii. Jak czytamy na stronie ATP, krowa, imieniem Desiree, była elementem "ciepłego przywitania", jakie zgotowano powracającemu do domu Szwajcarowi na korcie Roya Emersona, gdzie debiutował w turnieju ATP, 15 lat temu, z dziką kartką. Okazuje się też, że 10 lat temu, po wygraniu swojego pierwszego Wimbledonu, Federer otrzymał tu inną krowę, o imieniu Juliette.

Tyle faktów. Co nie zmienia faktu, że powyższe zdjęcie zniszczyło nam mózg, na zawsze.

embed
embed

Nic nie będzie już takie, jak dawniej.

Więcej o: