Hurrraaaa! Polki mistrzyniami Europy!

Zuch dziewczyny! Jesteśmy strasznie dumne i strasznie szczęśliwe!

Naprawdę, nie pamiętamy, kiedy ostatnio się tak denerwowałyśmy w trakcie meczu polskiej reprezentacji w piłkę nożną (pewnie z rok temu, w okolicach Polska-Grecja, choć nie jesteśmy pewne), czego ślady widać zresztą we współprowadzonej przez jedną z nas relacji Z Czuba .

Przed spotkaniem zdecydowanymi faworytkami były Szwedki - tam na kobiecy futbol wydaje się kilka milionów euro rocznie (u nas ze 100 tysięcy złotych), a piłkę nożną trenują setki tysięcy dziewcząt. Ale Polki się nie ulękły, pokazały charakter, szybko zdobyły pierwszą bramkę - zrobiła to Ewelina Kamczyk (z półobrotu!), po podaniu Dominiki Dereń. Gol uskrzydlił nasze dziewczyny, a zwłaszcza Ewę Pajor - tę nazywaną "damskim Messim" (jakoś dziwnie brzmi to określenie), która miała kilka świetnych sytuacji bramkowych, a jej indywidualne rajdy naprawdę godne były Messiego.

Ewa PajorEwa Pajor uefa.com

Ewa PajorEwa Pajor uefa.com uefa.com

Ewa PajorEwa Pajor uefa.com uefa.com

Przede wszystkim jednak nasze dziewczyny pięknie grały zespołowo (zresztą o Szwedkach można powiedzieć to samo) i chyba właśnie za to tak lubimy kobiecą piłkę nożną - że przypomina nam o tym, iż jest to dyscyplina drużynowa.

Rodaczki Zlatana kilkukrotnie zagrażały naszej bramce, ale świetnie spisywała się w niej Anna Okulewicz, która ma super fryzurę i skoro już bawimy się w określenia typu "damski..." to można by ją bez wahania określić mianem dziewczęcego wcielenia Artura Boruca (zwłaszcza, ze często wściekle krzyczała na koleżanki).

Anna Okulewicz i Kinga Szemik ze złotymi medalamiAnna Okulewicz i Kinga Szemik ze złotymi medalami SPORTSFILE/Barry Cregg / SPORTSFILE

Ostatni kwadrans meczu to prawdziwe oblężenie Częstochowy (w końcu grałyśmy ze Szwecją), które naszym dziewczynom udało się jednak przetrwać i kiedy piszczałyśmy w zapamiętaniu "Pani Chorwatko! Kończ pani ten mecz!" wybrzmiał ostatni gwizdek i zaczął się szał radości.

Trochę żal było nam Szwedek, które miały łzy w oczach i bardzo przeżywały porażkę, ale byłyśmy zbyt szczęśliwe żeby się nimi bardzo przejmować. "Biało - czerwone to barwy niezwyciężone" śpiewały dziewczęta, a my, po raz pierwszy od dawna, z dumą słuchałyśmy tej przyśpiewki, bo w końcu była prawdziwa.

Mamy tylko nadzieję, że ktoś dostrzeże ten sukces, że ktoś się kobiecą piłką nożną w końcu przejmie, i że pójdą za tym jakieś pieniądze, infrastruktura i szkolenie.

Więcej o: