A więc wojna! Między Lewandowskim a Borussią zrobiło się bardzo gorąco

I nie jest to gorąco w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Piszemy o tym z żalem, smutkiem i niechęcią. Dobrze wiecie, że saga transferowa Lewandowskiego nie jest naszym ulubionym tematem i najchętniej udawałybyśmy, że to w ogóle się nie dzieje. Dlatego gdy wczoraj niemiecki "Bild" zamieścił apel do Polaka , po polsku, w tonie dość chamskim i protekcjonalnym - odpuściłyśmy sobie. Uznałyśmy, że Bild przesadza, że wykorzystuje antypolski stereotyp leniwego Polaka pracującego w Niemczech, który w dodatku nie zna języka i tylko patrzy, jak tu - za przeproszeniem - orżnąć swojego pracodawcę.

Takie zachowanie nie spodoba się szefom Borussii! W ostatnim roku przed wypełnieniem kontraktu w Dortmundzie chcą Lewandowskiemu potroić pensję (z 1,5 mln do 4,5 mln euro). Co w tym momencie mówi Polak? Zamiast powiedzieć 'dziękuję', wypowiada kolejne śmierdzące słowa.

Dla przypomnienia, Panie Lewandowski.

Pańska umowa o pracę w Dortmundzie jest ważna do lata 2014. Do tego czasu ma Pan przeklęty obowiązek wypełniać zobowiązania wobec pracodawcy. Podobnie jak każdy inny pracobiorca.

Takie zachowanie nie spodoba się szefom Borussii! W ostatnim roku przed wypełnieniem kontraktu w Dortmundzie chcą Lewandowskiemu potroić pensję (z 1,5 mln do 4,5 mln euro). Co w tym momencie mówi Polak? Zamiast powiedzieć 'dziękuję', wypowiada kolejne śmierdzące słowa. (...) Dla przypomnienia, Panie Lewandowski. Pańska umowa o pracę w Dortmundzie jest ważna do lata 2014. Do tego czasu ma Pan przeklęty obowiązek wypełniać zobowiązania wobec pracodawcy. Podobnie jak każdy inny pracobiorca.

- pisał wczoraj dziennikarz Bilda, tłumacząc stosowne akapity na polski. Wzięłyśmy to za tabloidową zagrywkę poniżej pasa, bowiem Lewandowski ani razu nie powiedział, że nie zamierza wypełniać kontraktu. Dziś jednak okazuje się, że Bild miał - jakkolwiek w niegrzeczny sposób wyrażoną - rację.

Gazeta twierdzi, że polski napastnik zaniechał osobistych kontaktów z szefostwem Borussii i porozumiewa się z nimi tylko przez prawników. I twierdzi, że Hans-Joachim Watzke obiecał mu możliwość przejścia do Bayernu, a teraz się z obietnicy nie wywiązuje. Owszem, podobno taka ustna obietnica padła ze strony prezesa klubu (choć ten zaprzecza), było to jednak jeszcze przed odejściem Goetzego i przed czterema golami w półfinale LM. Teraz przed klubem z Dortmundu stoi wizja naprawdę poważnego osłabienia (przy jednoczesnym poważnym wzmocnieniu największej konkurencji), a Borussia bardzo nie chce być traktowana jak "supermarket z piłkarzami" zwłaszcza przez bogaty i wpływowy Bayern.

Reprezentujący interesy Lewandowskiego Cezary Kucharski i Maik Barthel mają w najbliższych dniach przedstawić dowody, że Watzke, choć teraz się tego ostro wypiera, dał zgodę na transfer.

Tymczasem Lewandowski bardzo do tego Bayernu chce i nie zadowala go nawet "możliwość porozmawiania o jakimś innym klubie", którą oferują mu pracodawcy. Serio Robercie, nie wolałbyś Manchesteru ? I czy naprawdę nie zauważasz, jak niewłaściwe jest Twoje  zachowanie?

Niech Lewandowski pokaże charakter, który pokazywał w ostatnich latach, i zachowa się profesjonalnie w obecnej sytuacji. Jestem przekonany, że on tak właśnie zrobi. W 2014 roku, gdy jego kontrakt wygaśnie, może odejść do Bayernu

- mówi Watzke, a my trochę chcemy, żeby tak własnie było. Po cichu podejrzewamy też, że za całym zamieszaniem stoi raczej agent piłkarza Cezary Kucharski, któremu po prostu zależy na tłustej prowizji z transferu Lewandowskiego, niż sam Robert. Co nie oznacza jednak, że Lewy jest głupią gąską, która nie wie, co robi.

A Wy, co myślicie o całej sytuacji?

Więcej o: