Well, well, well... okazuje się, że ten cały slogan "it's blue, what else matters?" poszedł ciut za daleko, a może projektanci Adidasa wzięli go sobie zbyt do serca? O ile bowiem trykoty meczowe nie były ani specjalnie dziełem sztuki z gatunku "sport fashion", ani specjalnie nie obrażały naszego poczucia estetyki, o tyle, kiedy wczorajszego wieczora ujrzałyśmy jakie piłkarze The Blues będą mieli do wyboru zestawy do trenowania lekko zadrżała nam ręka podczas scrollowania w dól. Chcecie zobaczyć dlaczego?
Z jednej strony, no wiecie, to tylko stroje treningowe, będzie ich w nich oglądać tylko sztab szkoleniowy, wierni widzowie Chelsea TV, bądź cały świat, ale tylko przez jedną tysięczną sekundy jaką pokazują z treningu w ramach materiału przedmeczowego. Ale z drugiej?
C'mon, jesteście Chelsea Londyn, zeszłorocznym zwycięzcą LM, tegorocznym LE, jesteście pięknymi mężczyznami z pięknymi ciałami, którzy... ach, po prostu marnują się w tych bezrękawnikach (których w latach 90. nie powstydziliby się na wuefie nasi eks-koledzy z klasy IVb ) czy też szykownych dresach z trzema paskami wciśniętymi gdzie się tylko da (których z kolei z dumą nosili koledzy z gimnazjum wystając pod blokiem) i wiedzcie lub nie, ale to nie są komplementy. Panowie z Adidasa zaserwowali nam tak zwane vintage w najgorszym wydaniu.
Eh, dobrze, że porządny biczfejs Torresa (na tle beztroskich uśmiechów kolegów w tle nawiasem mówiąc - ktoś tu nie słuchał wskazówek fotografa, a może taka była koncepcja?) tradycyjnie łagodzi obyczaje.
P.S. Właśnie zdałyśmy sobie sprawę, że to jest to samo ujęcie Torresiątka, tylko wklejone w towarzystwo różnych kolegów. Klasyka.