Nasza miłość do Jerzyka istniała niemal od pierwszego wejrzenia, a potem tylko się pogłębiała i pogłębiała i zawsze kiedy wydawało się, że już bardziej nie można, on udowadniał, że można. W środę po rozdartej koszulce myślałyśmy, że z tej miłości wyjdziemy z siebie, no to wczoraj Jerzyk zafundował nam w swoim stylu ułańsko - straceńczy pojedynek z pięknym Gasquetem i teraz to normalnie już... (osoby poniżej osiemnastego roku życia proszone są o przymknięcie oczu na poniższego gifa)
Mecz z Gasquetem rozpoczął się - jakże by inaczej! - od przegranego pierwszego seta. Potem była zażarta walka i trzeba przyznać, że Jerzykowi pomogła błędna decyzja sędziego. Drugiego seta wygrał 7:6, a potem zaczął od przełamania i poszłooooo... ćwierćfinał nasz, a w nim już czeka Roger Federer.
Oczywiście zaczął się festiwal zachwytów nad Federerem, w którym wziął udział sam Wojciech Fibak. "Proszę napisać, że Fibak podziwia Janowicza" - powiedział po meczu słynny polski tenisista.
Również sam wielki Król Roger jest pełen respektu dla naszego Jerzyka. O, zobaczcie jaką ma minę na myśl o grze z Atomową Rakietą z Polski:
Whoa, słyszałyście to? "Mam nadzieję, że uda mi się coś urwać przy returnie" - tak mówi jeden z najlepszych tenisistów świata (i wszech czasów), a my pęczniejemy z dumy. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że z Federerem będzie strasznie trudno, ale i tak zacieramy już rączki na ten pojedynek. A Wy, jak myślicie? Damy radę Królowi?