Żadną tajemnicą nie jest, że do zakończenia współpracy obydwie strony zmusiła raczej sytuacja w zespole aniżeli wola stron, które kończyć jej nie chciały. Sytuacja, czyli Mariusz Wlazły, które swoje pozostanie w klubie uzależnił od tego czy będzie mógł zakończyć eksperyment na przyjęciu i wrócić na swoją pozycję. To z kolei wiązało decyzje Aleczka, który nie był zainteresowany rolą zmiennika. I skończyło się we Włoszech, ale nie w Cuneo, o którym głośno mówiono, a w Perugii.
Na koniec atakujący przyznaje, że gdyby interesowały go względy finansowe, przeniósłby się do Rosji lub Turcji, a on przede wszystkim jeszcze jako siatkarz rozwijać.
Oj Aleczek, Aleczek. Już tęsknimy