Kolejny absolutnie przekonywujący dowód na to, że Jose jest "The Special One"

Oto historia pewnego ubogiego sprzątacza metra z Los Angeles, który dzięki Jose znalazł się w piłkarskim raju.

Naszym głównym bohaterem jest niepozorny, 41-letni Abel Rodriguez, mieszkający na co dzień w Los Angeles emigrant z Meksyku. Bohaterem drugoplanowym zaś Portugalczyk Jose Mourinho, zarabiający dziesiątki milionów Euro trener Realu Madryt. Okazało się, że drogi tak zupełnie różnych osób mogą się skrzyżować. W tym wypadku nastąpiło to aż dwa razy.

W wakacje Real regularnie jeździ do Stanów Zjednoczonych, a bazą Królewskich jest właśnie Los Angeles. Abel, za każdym razem, gdy tylko nadarzała się okazja, zatrudniał się jako wolontariusz w centrum treningowym, przygotowywał boisko, był chłopcem do podawania piłek - słowem dbał o potrzeby Realu. Oczywiście za darmo.

Jednocześnie od zawsze marzył, żeby obejrzeć na żywo El Classico. Odważył się dopiero przy okazji spotkania, które odbyło się 2 marca 2013 roku. Niestety podróż Abela nie była najlepiej przemyślaną podróżą świata, Meksykanin nie miał nawet biletu na mecz. W Madrycie wylądował 28 lutego i postanowił udać się do źródła - odwiedził centrum treningowe Valdebabas. Niestety ochroniarz, który nie miał pojęcia kim jest tajemniczy jegomość, musiał odmówić wstępu.

Pan Rodriguez, nie mając pojęcia, co w zasadzie ma dalej robić, podobno przesiedział 5 godzin na zaśnieżonym chodniku przed bramą centrum. I wtedy wydarzyło się coś niezwykłego. Ale może w tym miejscu oddajmy głos Jose...

To był cud, że go zobaczyłem - wspomina Mourinho - Zobaczyłem Abela siedzącego na boku drogi do ośrodka, kiedy wyjeżdżałem w samochodzie Ruiego Farii, a przecież tam zawsze jest mnóstwo ludzi. Powiedziałem jednak Ruiemu: Stój! To ten gość z Los Angeles!.

Samochód zatrzymał się i Mourinho zapytał:

- Przyjacielu, co tutaj robisz?
- Przyjechałem Was odwiedzić - odparł Abel i opowiedział całą historię szalonego wyjazdu.

"The Special One" oczywiście zdawał sobie sprawę, że tak krótko przed meczem nie da się już zdobyć biletów i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Najpierw załatwił Abelowi miejsce w luksusowym apartamencie hotelu, w którym przed meczem mieli odpoczywać piłkarze Realu. Dzień przed El Classico panowie spotkali się i zjedli kolację razem z resztą sztabu szkoleniowego Królewskich. Później oczywiście Mourinho dał mu bilety do loży VIP na mecz z Barceloną. I gdyby na tym poprzestał, wszyscy i tak byliby wzruszeni, ale Jose uznał, że to za mało.

Szkoleniowiec zaoferował Abelowi wyjazd do Manchesteru na rewanżowe spotkanie Ligi Mistrzów. Rodriguez tym razem został włączony do oficjalnego sztabu drużyny, otrzymał klubowy dres i odpowiadał za przygotowanie strojów piłkarzy. Dzięki temu obejrzał mecz "od kuchni".

W trakcie swojej przygody z Realem poznał wszystkich piłkarzy, strzelił sobie słitfocię z Diego Maradoną i uścisnął rękę sir Alexa Fergusona, od rodaka Javiera Hernandeza dostał koszulkę na pamiątkę (jak również od połowy składu Realu), a Marcelo wysłał go z tajną misją do szatni United, bo chciał przehandlować własny t-shirt, na koszulkę Robina Van Persiego.

Coś nam się wydaje, że to wspomnienia na całe życie. A także wydaje nam się, że być może pora uwierzyć w karmę? Abel gdy tylko miał okazję bezinteresownie pomagał Realowi i otrzymał za to przepiękną nagrodę.

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.