Nie, nawet cytat z Alicji Majewskiej połączony z niezbyt wyszukaną grą słów nie jest w stanie przykryć naszego smutku. Smutku tym większego, że po powód wycofania się z pierwszego wielkoszlemowego turnieju w tym roku wydaje się aż krzyczeć: "Sorry Rafa, zła karma".
Rafa, który zeszły sezon zaczął od rekordowo długiego finału w Melbourne (przegrał jednak z Djokoviciem) później, w swoim stylu, był bezkonkurencyjny na mączce kortów Rolanda Garrosa. Niestety na tym się jego przygoda z wielkim tenisem skończyła. W Wimbledonie odpadł sensacyjnie już w drugiej rundzie, na Igrzyska nie pojechał z powodu kontuzji kolana, która wyeliminowała go z gry na przeszło pół roku.
Wydawało się, do grania Hiszpan wróci po świętach i weźmie udział w turnieju pokazowym w Abu Zabi. Niestety przed trzema dniami ogłosił, że przyplątała mu się grypa żołądkowa i z grania nici.
Jestem bardzo rozczarowany, że nie będę mógł rywalizować w Abu Zabi - napisał w oświadczeniu - Byłem bardzo podekscytowany powrotem na kort. Moja rehabilitacja przebiegała pomyślnie i nie mogę się już doczekać rywalizacji. Niestety, lekarze poinformowali mnie, że z powodu choroby żołądka moje ciało musi jeszcze trochę odpocząć.
Dziś okazało się, że "jeszcze trochę" potrwa niestety "trochę dłużej". Rafa wydał kolejne oświadczenie:
Z moim kolanem jest dużo lepiej i tak, jak przewidzieli lekarze, rehabilitacja przebiegła pomyślnie. Niestety, wirus żołądka uniemożliwił mi treningi w ostatnim tygodniu. Przepraszam, ale zmuszony jestem wycofać się nie tylko z turnieju Australian Open, ale też z turnieju w Dausze.
Dodatkowo Rafa uprzedza, że zdaje sobie sprawę, że jego forma początkowo będzie daleka od optymalnej i że z wielkim spokojem i troską o przeciążoną nogę, będzie podchodził do swoich obowiązków. Szczyt formy planując oczywiście na French Open.
I choć jesteśmy oczywiście rozczarowane, że przez kolejny miesiąc nie będziemy mogły oglądać walczącego Rafy, trzymamy kciuki jeszcze mocniej. Tenisowy świat bez Hiszpana jest jakiś taki pusty.