No dobra, czy tylko jak zaliczyłam w niedzielę małego retarda i nastawiłam budzik na 10? Co to w ogóle za pomysł z rozgrywaniem wyścigów o niepełnej godzinie? Zmiana czasu nie pomogła i bardzo marzyłam, żeby Andrzej Borowczyk powtórzył swój sukces z nakłonienia Romaina Grosjeana do zjazdu do alei serwisowej i namówił mojego współlokatora do przyniesienia mi kawy.
I zupełnie szczerze przyznaję, że szerzej niż na 2 mm oko otworzyłam dopiero kiedy Webbo ściągnął kask po wyścigu, a na jego głowie ukazały się wichrowe wzgórza.
I nic mu ten wstrętny Alonso nie powiedział, nie przygładził, nic!
Tymczasem orientalne szaliki na zwyczajową paradę kierowców przed wyścigiem założyli wszyscy, ale wygrał Kimi.
I jest to świetna okazja by podzielić się świetną wieścią, którą światu przekazał dziś zespół Lotus. Kimi Raikkonen zostaje z nami na przyszły sezon!
Skupmy się tymczasem na sezonie obecnym, bo walka o tytuł mistrzowski wkracza w nim w ostateczną i bardzo emocjonującą fazę. Drewna do pieca dorzuca pretendent numer 2 Alonso, który stwierdził przed wyścigiem, że tak naprawdę walczy teraz nie tyle z Sebastianem Vettelem (pretendent numer 1), a Adrianem Newey'em. To troszkę lekceważące, ale kierowca Red Bulla się nie przejmuje i stwierdza:
F1 to rywalizacja między zespołami i wszystkimi członkami ekip. Nie sądzę, żeby był to uczciwy osąd w stosunku do jakiegokolwiek członka zespołu.
Sebastian chyba jednak doskonale zdaję sobie sprawę z powodów frustracji Fernando, bolidu Red Bulla dać mu przecież nie może, ale czapkę...
REUTERS/VIJAY MATHUR REUTERS/VIJAY MATHUR
Niemniej, sytuację na trzy wyścigi przed końcem sezonu mamy taką, że Hiszpan traci do Niemca 13 punktów, myślicie, że jest to zadanie do wykonania?
P.S. Tymczasem Lewis Hamilton zaprezentował światu swój nowy tatuaż w pełnej okazałości. Jak Wam się podoba?
