Barcelona remisuje z Realem 2:2. Tylko kto powinien się z tego cieszyć?

Dużo dobrej gry, mało odpowiedzi i niedosyt po obu stronach. Tak nam się to widzi.

Przed meczem wiadomo było, że Real tego przegrać nie może (11 punktów straty do Barcy? Nie do odrobienia.), ale i remis umiarkowanie go urządza. Z drugiej strony Barca punktów nie traci i jeszcze gra u siebie, więc wypadałoby wygrać.

Mecz zakończył się jednak remisem 2:2. Bramki strzelali ci, którzy powinni to byli robić - Ronaldo i Messi. CR7 otworzył wynik spotkania wykorzystując perfekcyjne podanie od Karima Benzemy. Chwilę później Real, który przez pierwsze pół godziny grał świetnie, powinien prowadzić 2:0, ale fantastyczną sytuację zmarnował właśnie Karim. Piłka po jego strzale uderzyła w słupek.

Tyle, że jak wiadomo niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i Barcelona wyrównała. Pepe skiksował i rozminął się z piłką w polu karnym, wykorzystał to bezwzględny Messi. Gospodarze przejęli kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Drugą połowę znów lepiej rozpoczął Real, ale tym razem to Barca zdobyła bramkę - idealnie z rzutu wolnego uderzył Messi. Cristiano Ronaldo uznał, że nie może być gorszy i wykorzystał szybką kontrę Realu. Była 71, 2:2 i wydawało się, że w tym meczu może się jeszcze wydarzyć wszystko.

Nie wydarzyło się, choć trochę pomógł w tym sędzia, który najpierw oszczędził Sergio Busquetsa, później Xabiego Alonso. Nie podyktował też rzutu karnego dla Barcelony, choć okazja ku temu była. No i jeszcze Montoya mógł dać zwycięstwo swojej drużynie, ale po pięknej kombinacji kolegów trafił w słupek.

Real zaś był bardzo zadowolony z wyniku i nie starał się jakoś szczególnie ryzykować odsłonięcia tyłów. Z radością odnotowałyśmy jednak, że na boisku pojawił się Kaka. Czyżby jakaś nadzieja na odwrócenie upadającej kariery?

Tytułowe pytanie pozostawiamy bez odpowiedzi, choć mogłybyśmy nadmienić, że pewnie najbardziej cieszy się z tego wyniku Atletico Madryt, które jeśli dziś wygra z Malagą, zostanie liderem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA