U kobiet obyło się bez sensacji - o złoto powalczą już dziś Serena Williams z Marysią Szarapową, natomiast o brąz starać się będą Maria Kirilenko i Wiktoria Azarenka.
Bardziej emocjonująco było u panów - tutaj na krok przed finałem przegrał Nole, który uległ niesionemu dopingiem publiczności Andy'emu Murrayowi. O ile Andy wygrał 7:5 7:5, o tyle we wcześniejszym półfinale emocje sięgnęły zenitu.
Roger Federer i Juan Martin del Potro starli się w epickim pojedynku godnym finału. Pierwszego seta wygrał Juan 6:3, drugiego, po tie-breaku, Roger 7:6. Gdyby świat był sprawiedliwy, trzeci set zakończyłby się remisem.
Panowie grali, grali i grali, jakby jutra miało nie być. My zjadłyśmy obiad z przystawką, a oni grali. W okolicach deseru Roger przełamał Martina i serwował, będąc na prowadzeniu 10:9. I kiedy wydawało się, że już po meczu, Martin zacisnął pięści, zagryzł wargę i przełamał Rogera z powrotem do zera. Walka rozpoczęła się od nowa i nic nie wskazywało na to, żeby miała zakończyć się przed ceremonią zamknięcia olimpiady. To jeden z tych momentów, kiedy żadne słowa nie są w stanie oddać emocji, jakie panowały na korcie i przed telewizorami. I kiedy nawet Mirka przestała pokrzykiwać na męża, a zaczęła wznosić oczy ku niebu i uskuteczniać modlitwy, Roger po raz drugi przełamał Juana, po czym nie zmarnował własnego podania, wykorzystując drugą piłkę meczową. 19:17 i koniec.
Nienawidzimy takich meczów. Nie ze względu na ich epickość. Tę kochamy i wspominamy latami, ale przez to, że w tenisie nie może być remisu. Żebyśmy nie wiem jak bardzo wspierały zwycięzcę, to przegranego żal, a jakiś głos w naszej głowie krzyczy: "Wpuśćcie ich obu do finału!". I ten przytlas na koniec...
Juan odpadł też niestety w ćwierćfinale miksta, w którym grał w parze z Giselą Dulko.
Wyczerpany 4,5-godzinnym pojedynkiem Roger zagra w finale z Andym Murrayem i będzie miał pierwszą w życiu szansę na olimpijskie złoto. Jest to też pierwszy medal na tych Igrzyskach dla Szwajcarii. A my narzekamy na posuchę...
Mimo krótszego meczu półfinałowego, Andy może wcale nie być bardziej rześki - jeszcze dziś, w parze z Laurą Robson, gra w ćwierćfinale miksta z Australijczykami - Lleytonem Hewittem i Samanthą Stosur.
Finał pań już dziś. Panów (o złoto i brąz) obejrzymy w niedzielę. Mecz o najwyższe laury będzie powtórką niedawnego finału Wimbledonu. Wtedy wygrał Roger. Na kogo stawiacie tym razem?