Agnieszka i Ula też odpadły z Igrzysk

Tlący się jeszcze wczoraj płomyk nadziei zgasł. Wimbledońsko-olimpijskich kortów nie zawojujemy. Plus garść innych wieści z nieco wydeptanej już trawy.

Wiedziałyśmy, że to nie będzie łatwy mecz sióstr Radwańskich, które w deblu grają jakby na dokładkę do karier singlowych, a na przeciw siebie miały jedne z faworytek turnieju, Amerykanki Leizel Huber i Lisę Raymond.Jakby na potwierdzenie tych prognoz, zaczęło się od szybkiego przełamania naszych dziewczyn i przegranego pierwszego seta 4:6. W drugiej odsłonie obraz gry teoretycznie niewiele się zmienił - Amerykanki atakowały, podczas gdy Aga i Ula broniły się zaciekle. Z tym że tym razem bardziej skutecznie, bo udało im się nawet przełamać kilkakrotnie przeciwniczki. Po każdym przełamaniu miałyśmy tylko jedną myśl "No, teraz MUSI się udać". Dziewczyny wyprowadzały nas jednak szybko z błędu, oddając własne podania. Niemniej doprowadziły do stanu 5:2, po czym przy 5:3 miały własny gem serwisowy.

Naprawdę ciężko nam to pisać, ale jeśli ktoś nie potrafi wykorzystać takiej przewagi i takiej sytuacji, to trudno się dziwić, że odpada. Zanim się obejrzałyśmy, było 6:6 i przegrany tie-break.

I tak została nam już tylko jedna jedyna tenisowa nadzieja i do tego taka, niestety, z najniższej półki - mikst w składzie Isia/Marcin Matkowski. Rywalizacja rusza dziś, a nasi na pierwszy ogień staną oko w oko z australijską parą Lleyton Hewitt/Samantha Stosur.

Z bardziej pozytywnych doniesień, ku naszej radości dalej grają Nole, który nie dał żadnych szans biednemu Andy'emu Roddickowi, wygrywając 6:2 6:1 i Roger, który też jak na razie nie musiał się wysilać (swój mecz z Francuzem Benneteau wygrał 6:2 6:2). Roger gra także dalej w deblu w parze ze Stanislasem Wawrinką. Gdyby ich przedwczorajszy mecz wygrała para japońska, pewnie znalazłyby się osoby, które nie zauważyłyby większej różnicy.

Tak wyglądał pojedynek podczas meczu Szwajcarów z Japończykami. Jakaś modowa zmowa?

Olimpiada tenis
Olimpiada tenis internet

Więcej siły w ostatnie spotkanie włożył Jo-Wilfried Tsonga, który rozegrał najdłuższy set w historii olimpiady, by wygrać spotkanie z Milosem Roanicem 6:3 3:6.... 25:23.

I jeszcze miał siłę się cieszyć...

Więcej o: