Tymczasem EUROciachem Dnia Czwartego zostaje...

Z tych emocji prawie zapomniałyśmy o istnieniu jakiegokolwiek świata poza Polską, Rosją, Kubą Błaszczykowskim i zwycięskim remisem. Ale przecież wcześniej też było życie, i domaga się ono teraz naszej atencji.

Nasz kochany Szewa zdystansował konkurencję z takim samy wdziękiem i lekkością z jaką w trakcie meczu szwedzkich obrońców i Zlatana Ibrahimovicia. Brawo Szewa!

embed

Drugi, daleko w tyle, był Markus Rosenberg, ale jego twarz należy trochę do kategorii 'cannot be unseen' i prześladuje nas od przedwczoraj w każdej wolnej chwili. I chyba chcemy być prześladowane dalej.

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.