Ale to naprawdę nie jego wina. Spróbujcie sobie same wyjść w służbowym polarze i nie mając zielonego pojęcia o kung fu, przekonywująco odegrać scenę walki. Być może przestraszone miny wyszyłyby Wam lepiej i nie wyglądałybyście jak dziecko w piaskownicy zdezorientowane zabranymi grabkami, ale nadal: nie śmiejmy się za bardzo z Sebastiana.
I czy tylko my liczyłyśmy po cichu, że z zaułka z odsieczą przybędzie niespodziewanie pewien ninja?