Johnie Terry - lepiej nie podawaj już nikomu ręki przed meczem, bo napytasz sobie biedy

Masz oficjalną dyspensę. Czyli afery z oskarżeniami Johna o rasizm ciąg dalszy. Tym razem szefowie Premier League dmuchają na zimne i rezygnują ze starego jak świat zwyczaju, by nie dopuścić do niezręcznych sytuacji.  Słusznie?

Jak pewnie pamiętacie John Terry został w lutym pozbawiony opaski kapitana reprezentacji Anglii po tym, jak został oskarżony o rasistowskie wyzwiska pod adresem zawodnika Queens Park Rangers - Antona Ferdinanda. Zamieszanie wokół słuszności/niesłuszności* decyzji o zdetronizowaniu Johna zatoczyło szersze kręgi i pociągnęło za sobą kolejne ofiary, doprowadzając w końcu Fabio Capello do rezygnacji z posady szkoleniowca angielskiej reprezentacji .

Szczerze powiedziawszy zapomniałyśmy już trochę o całej aferze, ale najwyraźniej pamiętają o niej włodarze Premier League, którzy postanowili uciec się do wyjątkowych środków ostrożności przed zbliżającym się meczem Chelsea z Queens Park Rangers.

Anton Ferdinand, John TerryAnton Ferdinand, John Terry internet

Ze względu na ciążące na Terrym zarzuty postanowiono, że przed spotkaniem piłkarze nie podadzą sobie dłoni. Tym bardziej, że adwokaci Antona radzili mu, by lepiej nie ściskał ręki Johna.

Ogólny wydźwięk wydanego oświadczenia jest taki, że jakkolwiek przywitanie jest ważnym rytuałem przedmeczowym, to jednak ze względu na "potencjalny i specyficzny kontekst prawny" lepiej go uniknijmy, co by nie powodować niepotrzebnych spięć.

Czyżby angielski związek piłkarski uczył się na błędach? Przypomnijmy, że w lutym doszło do pewnego zgrzytu, gdy Luis Suarez odmówił podania ręki Patrice'owi Evrze przed meczem Liverpoolu z Manchesterem. Suarez wracał wtedy do gry po zawieszenie na kilka spotkań za... rasistowskie okrzyki pod adresem Evry.

 

A Wy jak myślicie? Czy decyzja jest słuszna, bo chęć przywitania groziłaby niepotrzebnym spięciem i zaostrzeniem konfliktu, czy wręcz przeciwnie - uścisk dłoni mógłby załagodzić spór, a FA przesadza?

* niepotrzebne skreślić

Nie tylko kot z Anfield, czyli słynne zwierzęta, które wtargnęły na boisko >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.