Zaksa wraca do gry, Jastrzębski trochę już z niej wypada, czyli o plusligowej rywalizacji słów kilka

Powiedzmy to sobie szczerze: dotychczasowa rywalizacja półfinałowa chyba jednak trochę rozczarowuje.

A bardziej od wyników, na myśli mamy poziom gry i ogólnie, widowiska. Takie refleksje nasuwały nam się w szczególności po wczorajszym pierwszym półfinale, w którym Resovia robiła wszystko (34 błędy własne, c'mon) żeby przypadkiem nie wyjechać z Kędzierzyna z dwoma zwycięstwami. Udało się. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha zagrali oczywiście o trzy nieba lepiej niż w pierwszym pojedynku, ale i tak spotkanie nie stało na najwyższym sportowym poziomie. Do tego wszystkiego dołączyli się sędziowie, a mecz wspiął się na szczyty kuriozalności, kiedy sędzia liniowy miał dość i zamienił się miejscem kolegą zza stolika.

Zagraliśmy słabiej w każdym elemencie, a Kędzierzyn w każdym się poprawił. W końcówkach brakło chyba też takiej determinacji, bo być może w głowie była świadomość, że kolejne dwa spotkania są w Rzeszowie - usprawiedliwiał swoich podopiecznych Andrzej Kowal.

A żeby nie skończyć w takim rozgoryczeniu, niezawodny rzeszowski Alek i jego uroczy polski:

Tymczasem w Bełchatowie...

Jastrzębski Węgiel po minimalnej porażce w pierwszym spotkaniu zapowiadał walkę  kolejnych, ale chyba jednak ta niewykorzystana szansa ze środy siedziała im w głowach. Zdecydowanie lepiej niż wówczas na boisku prezentowali się Bełchatowianie, co przy gorszym dniu lidera Jastrzębskiego Michała Łasko, skończyło się 3: (ale wcale nie takim szybkim) 0.

Relację z tego pojedynku serwuje nam skra.tv (tak, jest Winiar przed mikrofonem):

Rywalizacja przenosi się teraz kolejno do Rzeszowa i Jastrzębia, następne terminy spotkań to wtorek i środa. My chyba jednak obstawiamy finał Skra - Resovia. A Wy jak to widzicie?

Więcej o: