Fajniejszy (zdaniem części Ciachoredakcji) z dwójki najlepiej znanych brytyjskich książąt odbywa właśnie podróż po Ameryce. W jej ramach odwiedził Jamajkę i spotkał się z najszybszym człowiekiem globu - Usainem Boltem, z którym wdał się nie tylko w zwyczajową pogawędkę, ale też zmierzył się na bieżni.
Ponieważ w starciu z Boltem mało który śmiertelnik ma jakiekolwiek szanse, więc Harry uciekł się w pojedynku do starej jak świat metody dywersji. Tu zagadamy, tam coś pokażemy, zabajerujemy i nim Usain się orientuje, Harry ma już za sobą 3/4 dystansu.
Potem panowie próbowali jeszcze ścigać się na poważnie, startując z bloków, ale i tu wynik był ten sam - Harry pędził jak ten wiatr, a Usain wybrał się najwyraźniej na przebieżkę.
Nic więc dziwnego, że pokonany mistrz zażądał satysfakcji. Olimpiada w Londynie? Chyba się nie da - Harry mówi, że może być zajęty.