Ha ha, co za przygoda. No dobra. Bruno Senna ma dziewczynę. Boom.
Cóż, tak właściwie to nawet dziwiło nas to, że taka partia przechadza się samotnie ewentualnie z siostrą po padoku i cieszy się statusem wiecznego singla (tak nam się przynajmniej zawsze wydawało, a Pan Andrzej nic nie mówił), więc jakoś się jeszcze trzymamy. Zwłaszcza, że panna Charlotte, o której nic ponad imię nie wiadomo, sprawia miłe wrażenie, na skali irytowania swoją osobą od zera do Miczibaty (1500) to jakaś ledwo słaba trójczyna.
I wszystko fajnie fajnie, tylko co z Pietrenną ?
A za zdjęcia obłapianego Brunona dziękujemy Daryi .