Jo-Wilfried Tsonga pożegnał się z Australian Open w czwartej rundzie, a jego pogromcą okazał się Japończyk Kei Nishikori, który pokonał Francuza w pięciosetowym boju 2-6 6-2 6-1 3-6 6-3. Nishikori, którego jakiś czas temu sam Król Roger namaścił na Nadzieję Męskiego Tenisa zmierzy się dziś w nocy z inną Wieczną Nadzieją - Andy Murrayem. Same jesteśmy ciekawe co z tego wyjdzie.
Ale zanim odpadł, Tsonga oddawał się typowo francuskim rozrywkom, pobierając lekcje kankana. Skutki nie były najlepsze, a Jo-Wilfried okazał się uczniem może i pojętnym, ale, jak to ujęła nauczycielka: "mało elastycznym".
Mało elastyczny Tsonga był także jakiś czas później podczas meczu, kiedy najwyraźniej pomylił kroki i zamiast "can can" zatańczył "can't can't". No cóż, nie każdy może być Kubotem .
Co poza tym słychać w Melbourne? Naszej Isi, za którą tak trzymałyśmy kciuki, siły starczyło tylko na pierwszy set i Agnieszka przegrała z kretesem w ćwierćfinale z Wiktorią Azarenką 7-6 0-6 2-6.Smutek, półfinał wciąż nie dla Polki. No, ale też, nigdy dość powtarzania, że Isia miała ze wszystkich chyba najtrudniejszą rywalkę, faworytkę do wygrania całego turnieju. A może to "klątwa Navratilowej?"
Klątwa Navaratilovej nad Radwańską? Za słaba fizycznie na Wielkiego Szlema?
Odpadła także Karolina Woźniacka , którą wyeliminowała super-mama, Kim Clijsters 6-3 7-6.
Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko, że nasza droga Karo nie jest już numerem 1 światowego tenisa. Nie płacz Karo, idź, zrób sobie zdjęcie z kangurem:
U panów dalej grają Andy Murray, który nie musiał się nawet zbytnio wysilać, ponieważ jego przeciwnik, Michaił Kukuszkin z Kazachstanu, wycofał się z rywalizacji na początku trzeciego seta po sromotnej porażce w dwóch pierwszych odsłonach. Tymczasem pod nosem Andy'ego wciąż kwitnie w najlepsze lekko wyliniały wąs, któremu przynajmniej część Ciachowej redakcji mówi stanowcze nie.
Nole odesłał do domu faworyta gospodarzy - Lleytona Hewitta, ale ten, zanim odpadł miał swoje momenty chwały i przypomniał, że w końcu był kiedyś numerem 1.
Roger Federer zagrał swój tysięczny mecz, pokonując bez większych problemów Juana Martina del Potro 6-4 6-3 6-2. Przy okazji Federer wygrał też swój dwutysięczny set. Sam Szwajcar jak zawsze skromnie skomentował rozegranie tak imponującej liczby meczów:
Malkontent Roger w półfinale zmierzy się z Rafą, który pokonał dziś Tomasa Berdycha 6-7 7-6 6-4 6-3. Rafa - prosimy, nie gadaj za dużo podczas meczu .
Berdych fizycznie z turniejem pożegnał się dopiero w ćwierćfinale, ale w oczach publiczności odpadł już znacznie wcześniej, kiedy to zdyskredytowało go jego mało dżentelmeńskie zachowanie w meczu czwartej rundy. Po wygraniu z Nicolasem Almagro Berdych chyba zapomniał o pewnym drobnym tenisowym zwyczaju i nie podał rywalowi na odchodnym ręki, za co został należycie wybuczany przez publiczność.
Żeby jednak nie było - Almagro też nie grzeszył dobrym wychowaniem:
No to tenisiści wyrównali porachunki, a w półfinałach najprawdopodobniej zobaczymy czterech czołowych tenisistów świata: Federer o finał zmierzy się z Nadalem (to już pewne), a Djoković z Murrayem (jeszcze w sferze planów).
W naszej galerii znajdziecie kolejną porcję zdjęć z Australii. Z nieskrywanym bólem serca informujemy, że tym razem nie mamy dla Was niestety gołych klat, ale panowie i tak prezentują się pięknie.
Zobacz inne najpiękniejsze ciacha, jakie Francja dała światu >>