Trzy długie miesiące bolesnej krucjaty . Trzy długie miesiące nieprzerywanych narzekań na marnowanie ciachowego potencjału. Trzy bite miesiące złośliwych docinków od głównej roli w "Cast Away: Poza Światem" po nadawanie przydomka Ptasie Gniazdo. Trzy miesiące spędzone na podburzaniu Pikusia do do przeprowadzenia ostatecznej interwencji z nożyczkami w ręce . Trzy miesiace! A o ironio, Fabregas ścina włosy akurat teraz, gdy tych wszystkich praktyk zaprzestałyśmy, Akurat teraz!
Zobacz 14 ciach, którym lepiej z zarostem>>
Nic dziwnego, że kiedy wczorajszego wieczora, jak gdyby nigdy nic zajrzałyśmy na naszą redakcyjną pocztę i zobaczyłyśmy dosłownie dziesiątki maili o tytułach 'Włosy!", bądź "Cesc był u fryzjera!" naszą pierwszą reakcją było nerwowe zamruganie i przetarcie oczu, czy w tym całym szaleństwie nie dostałyśmy omamów. Drugą sprawdzenie w kalendarzu, czy przypadkiem nie ma dzisiaj Prima Aprilis, a ktoś robi sobie z nas niezłe żarty, Trzecią szukania śladów amatorskiego fotomontażu a la wycięcie i wklejenie kształtu w paincie. Wreszcie czwartą - dłuuuugi, przeciągły oddech ulgi. W KOŃCU CESC! W KOŃCU!!!
Oświadczmy wiec to wszem i wobec, drogie dziewczęta: Francesc Fabregas Soler dnia 30 listopada roku pańskiego 2011 ściął włosy!!! I wygląda teraz tak:
Ach, marzenia się jednak spełniają!
Dziękujemy Cesc! Dziękujemy Fryzjerze! Dziękujemy wam kochane nożyczki! To jeden z piękniejszych dni naszego życia!
Ale jak tylko przestaniemy się podniecać i wpatrywać się w nowe fotki Fabregasa, zamierzamy również napisać oficjalny list z podziękowaniami do jego siostry Carloty. Jak bowiem głosi jej twitter cała fryzjerska interwencja została wprowadzona w życie po jej uporczywych namowach i z jej inicjatywy. Zresztą to ona prowadziła na swoim profilu relację na żywo z całego wiekopomnego wydarzenia. Była ona na tyle dramatyczne, że w pewnym momencie myślałyśmy, że nie tylko nie skończy się dobrze, ale w życie wejdzie prawdziwość powiedzenia "jeśli myślisz, że już gorzej być nie może, okazuje się, że jednak może"
Na szczęście to zdjęcie dało nam nową nadzieję...
To jeszcze bardziej ją pobudziło...
A to upewniło w przekonaniu, że na happy endzie skończyć się musi. A potem zemdlałyśmy ze szczęścia.
Okej, nie jest to może idealnie spełnienie naszych wygórowanych marzeń, a do tej z czasów świetności jako pierwszego ciacha Arsenalu jeszcze sporo tej fryzurze brakuje, ale, dziewczęta... jak to mawia Sylwia G. "cieszmy się z malych rzeczy" , cieszmy się z tego co mamy, przecież to i tak zawsze ogromny progres...
Zatem mały apel do rządu Katalonii - panowie i panie, odnajdźcie tego fryzjera, nadajcie mu jakiś order za nieocenione zasługi dla Katalonii a nożyczki ozłoćcie i wstawcie do muzeum w Barcelonie.
P.S. Wybaczcie bezpośredniość, ale redaktorka Marina zamierza dzisiaj się upić.