Rozgoryczony Wituś tupie nóżką i straszy wizją swojego odejścia

Witunio, ty nawet nie mów takich rzeczy, kto nam będzie z padoku nadawał!

Ale to nie tak, że kierowca chciałby pożegnać się z Renault, a raczej obawia się, że to jemu mogą podziękować za współpracę. Po beznadziejnym sezonie wszystkim w ekipie zdają się puszczać nerwy, a szefostwo nie boi się otwartej krytyki swoich kierowców, co w świecie F1 jest raczej ewenementem. Pietrow zdaje sobie sprawę, że wyrażenie nieprzychylnych opinii w drugą stronę nie jest wskazane (ba, wprost przyznaje, że mówiąc źle o poczynaniach zespołu łamie zapisy kontraktu), ale dłużej już cicho siedzieć nie może.

embed

Pietrow wyżalił się rosyjskim mediom, że jak to tak wszystko na kierowców zwalać, kiedy przez pierwszą część sezonu prace na udoskonaleniem bolidu praktycznie stały w miejscu, i ile razy dobry wynik zespołu został zaprzepaszczony na pit stopie albo źle dobraną taktyką, o czym kierowcy mówić nie mogli. Ile razy, pyta Wituś, ile. Nie ma, że to wszystko wina Witusia.

Kierowca jest na tyle rozgoryczony, że nawet mimo posiadania kontraktu na następny sezon wcale nie jest taki pewny swojego miejsca w bolidzie powołując się na sytuację Kimiego Raikkonena w Ferrari, któremu również podziękowano mimo ważnej umowy.

To jest świat, w którym wszystko jest możliwe. Trudno jest się przeciwstawić, gdy chcą się ciebie pozbyć - podsumował kierowca.

Lotusie - nie pozbywaj się Witusia!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.