Tropem swojego najnowszego siatkarskiego crusha ruszyłyśmy na jego Facebooka i to był błąd

Aleksandarze Atanasijevicu - czekała cię taka piękna kariera na Ciachach.

I już prawie nauczyłyśmy się pisać twoje nazwisko bez ściąg. Bo widzicie, w tegorocznym sezonie transferowym w pluslidze działo się tyle, że tak nam jakoś postać młodziutkiego Serba przeszła prawie nie zauważenie. Ale teraz, z każdym meczem Skry Bełchatów robimy coraz bardziej maślane oczy do tego chłopięcego lica, tego uroku małego zbója, tych loczków, które tylko proszą się żeby podejść i je poczochrać.

Ale on już ma ręce do czochrania. No i cóż Aleksandrze (przekręcone imię to za karę), oczywiście, że w niczym nam te ręce w platonicznym do ciebie wzdychaniu nie przeszkodzą, a twoja kariera na Ciachach dopiero nabierze rozpędu, ale, tak na przyszłość, krótka instrukcja obsługi Facebooka (zdjęcia oglądać może cały internet gdyż widnieją sobie beztrosko w albumie publicznym, żeby nie było, że jesteśmy sępami sieci):

Fajny zegarek.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.