Radosną wieść wyczytałyśmy na blogu marvandi . Trener Holendrów Bert van Marvijk (nawiasem mówiąc kolejny mężczyzna, który przekonuje, że skrót "milf" powinien mieć swój męski odpowiednik) jest zachwycony Krakowem i warunkami na obiekcie Wisły Kraków, a także, co zrozumiałe - samym miastem. I teraz uważajcie, w tej pozornie kurtuazyjnej wypowiedzi kryje się obietnica najpiękniejszych wakacji w naszym życiu:
Będą. Mieli. Więcej. Swobody. Taaaak? Serio? Czy wie pan, panie Marvijk, że jedna nasza Ciachoredaktorka (ruby) jest z Krakowa? Czy wie pan, że ja, rybka, znam wszystkie mroczne zakamarki tego miasta, wiem, gdzie Karol Kot mordował swoje ofiary, znam miejsce, w którym Wanda rzucała się do Wisły nie chcąc Niemca (głupia), a Kasztanka Piłsudskiego leniwie rozgrzebywała kopytem oleandrowe błoto?
Wiem też, gdzie należy chodzić, żeby uniknąć hord pijanych Anglików, gdzie pił wódę Maciej Świetlicki i gdzie dają najlepsze "cokolwiek Wesley Sneijder lubi jeść" w Krakowie. Także jak coś - polecam się.
Wracając na ziemię - Holendrzy zamieszkają w pięciogwiazdkowym hotelu Radisson Blu i będą trenować na stadionie Wisły. Wracając z powrotem do nieba - bardzo prawdopodobne, że pod Wawelem zamieszkają także Anglicy i Włosi. Mam powtórzyć, co wiem o Krakowie?
Och, Dziewczęta, czy mogło nam się przytrafić coś lepszego niż Euro?