Trochę nie wierzymy, że taki ktoś jak Aitor Ocio istnieje naprawdę

No bo seriously? Taki zarys szczęki? Taka fryzura? Taki śnieżnobiały uśmiech? Taki kaloryfer na brzuchu, taka holywoodzka aparycja? Naprawdę Aitorze Ocio? Naprawdę urodziłeś się kiedyś (wiki mówi, że w 1976 roku w Vitorii), moczyłeś pieluchy, dorastałeś, miałeś pryszcze, a teraz naprawdę wstajesz rano, golisz się, jesz śniadanie i płacisz podatki? Nie, nie wierzymy w to. Jesteś po prostu największym osiągnięciem twórców fotoszopa, ewentualnie jakimś zagubionym w czasoprzestrzeni księciuniem z disneyowskiej bajki.

Nie zrozumcie nas źle. Nie chodzi tylko o to, że Aitor Ocio jest przystojny, bo przystojnych, uroczych, nieziemsko pięknych, tudzież zachwycająco seksownych jest mnóstwo mężczyzn, o których piszemy codziennie.

Chodzi o to, że on jest przystojny w taki sposób. Jakby był syntezą i kontaminacją wszystkich holywoodzkich przystojniaków, że wygląda jakby go jakaś dobra (lub wredna) wróżka zrobiła według idealnego przepisu na ciacho, wygląda wręcz nieludzko, jak katedra Notre-Dame przed którą nie ma gołębi ani turystów: ta dżolerowata fryzura, ten uśmiech jak z reklamy pasty do zębów z lat pięćdziesiątych, ta klata jak z komiksu... Nie, to nie może być prawda.

W gruncie rzeczy zastanawiamy się, czy ten chodzący ideał w ogóle nam się podoba. A wam?

Asumpt do tych rozważań dała nam kampania promocyjna nowego zapachu Calvina Kleina "Shcock", w której wziął udział Aitor, a którą zobaczyłyśmy na niezawodnym Kickette .

Aitor Ocio i Diego Forlan w dziwnym kalendarzu>>>

Więcej o: