Na twitterze Webbo nawet Alonso się uśmiecha*

Tak, zdajemy sobie sprawę z tego, że ten tytuł brzmi jak zaśniedziały wers dawno zapomnianej peerelowskiej piosenki, tudzież jeszcze starszy slogan reklamowy, ale cóż - tak właśnie jest. I jak się ma Webbo w znajomych na fejsie, albo na twitterze to można się natknąć na perełki, przy których Jamie na kucyku może i nie wysiada, ale już trochę blednie.

No bo przyzwyczaiłyśmy się, że jak twitter, to albo Jaime Alguersuari, albo Jack Wilshere . Owszem, Mark miał momenty, które kazały nam zastanowić się nad życiem, losem i naszym miejscem we wszechświecie, ale do królestwa twitterowego absurdu gdzie niczym w Starożytnym Rzymie rządzą niepodzielnie dwaj królowie, było mu zawsze daleko. Teraz zresztą też nie jest tak znowu blisko, ale powyższe zdjęcie urzeka i rozbraja, zwłaszcza z mistrzem drugiego planu Felippe, no i tym podpisem...

Podpis cokolwiek zabija. Ale w sensie, że ta "ball" jest jakoś skorelowana z uśmiechem Alonso, Webbo? Buhaha, doprawdy...

Przy okazji, jak już jesteśmy przy twitterze ( a właśnie, właśnie, śledzicie nas? ) to może pomożecie nam rozwiązać zagadkę tego listu?

Harry? To Twoja sprawka?

embed

*Oj dobra, dobra, przecież wiemy, że Fernando potrafi się uśmiechać. Ale wolimy wierzyć, że nie zdarza się to zbyt często, i tylko wtedy kiedy Webbo patrzy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.