Wyścig, w którym pula ekscytacji prawie całkowicie przypadła na jego pierwszą część, miał swoich kilku bohaterów. Najbardziej imponująco spisał Jenson Button, który po katastrofalnych kwalifikacjach znowuż czaił się gdzieś z tyłu, my zastanawiałyśmy się, czy aby na pewno jest nadal w wyścigu, a wtedy on zrobił mniej więcej tak:
I, boom, podium.
AFP/GETTY IMAGES/JOHN THYS
Tytuł drugiego bohatera wyścigu trafia w ręce Marka Webbera, który i może wystartował jak, hmm, Mark Webber...
AFP/GETTY IMAGES/BEN STANSALL
Ale później jechał bardo solidnie, zaliczył po drodze jeden z piękniejszych manewrów wyprzedzenia sezonu:
I, boom, drugie miejsce.
GETTY IMAGES/Mark Thompson
I miłość zespołowa.
GETTY IMAGES/Vladimir Rys
W wyliczance bohaterów niedzielnego wyścigu nie może również zabraknąć także Nico Rosberga. Za to co zrobił na starcie...
Należy mu się coś więcej niż takie jakieś tam zdjęcie z padoku:
Nie możemy również pominąć w wyróżnieniach bohaterów kwalifikacji, pechowców wyścigu. Zaczniemy od Bruno Senny, który całkowicie rozłożył nas na łopatki, nawet nie tym, że awansował do Q3 i spisał się tam lepiej od swojego partnera z zespołu, ale ile nieskrywanej i spontanicznej radości mu to sprawiło:
Tak szeroko rozłożonych ramion dla Bruno po wyścigu nie miał z pewnością biedny biedny Jaime Alguersuari, który po życiowym sukcesie w kwalifikacjach, z toru wyleciał już na pierwszym okrążeniu po kolizji z Brazylijczykiem właśnie.
GETTY IMAGES/Peter Fox
Nie mamy pewności co do wymiany uścisków na linii Hamilton - Kobayashi, albowiem po incydencie z udziałem tej dwójki, mimo sprzecznych/wskazujących na winę Japończyka interpretacji zdarzeń, Lewis całą odpowiedzialność za kraksę wziął na siebie, po czym przeprosił kierowcę Saubera i swój zespół, który, cytat, "zasługuje na więcej od niego".
Co się dzieje?
Zmierzając ku końcowi, uświadomiłyśmy sobie, że nie napisałyśmy jeszcze nic o zwycięzcy wyścigu, Sebastianie Vettelu. Uwaga, piszemy: wygrał.
Bad boy.
ruby blue