Przemysław Iwańczyk: Jeśli działacze zostawią Castellaniego, chcę postawić mu takie warunki, że właściwie ubezwłasnowolnią trenera. Miałby zwolnić współpracowników i wziąć tych, których życzy sobie związek. I musi stanąć na podium ME i Ligi Światowej.
- Już się wypowiedziałem na ten temat: to tak, jakby Castellaniemu wybierać żonę. Weźmy wszystko pod uwagę, także kuriozalny system, w jakim przegraliśmy mistrzostwa świata. Przegraliśmy z Brazylią, trzykrotnym z rzędu mistrzem świata, który poprzetrącał kręgosłupy wszystkim drużynom mundialu. Na drugi dzień trzeba było wstać i walczyć z Bułgarami, innymi faworytami do medalu. Chłopcy się nie dźwignęli. Mam wrażenie, że reprezentacja - tak jak Skra w finale Ligi Mistrzów z Dynamem Moskwa - miała tak wielką wewnętrzną motywację, by pokonać Brazylię, że po porażce wszystko się zawaliło. Skra się odbudowała na mecz o trzecie miejsce, kadra na Bułgarię - niestety nie.
Na koniec pozostawiam pytanie: kto, jeśli nie Castellani?Za pięć dni startuje sezon ligowy, Skra tradycyjnie jest faworytem. Dlaczego w Bełchatowie i okolicach Skrę uwielbiają, a reszta kraju niespecjalnie ją kocha?
Piechocki odpowiada: Nie dziwię się, że naszym krajowym występom kibicują tylko w województwie łódzkim. Ale w rozgrywkach europejskich jest nieco inaczej. Pamięta pan moje słowa, że Skra to dobro narodowe? Miałem na myśli występy w pucharach. Wszyscy kibice siatkarscy powinni kibicować każdej drużynie, która reprezentuje Polskę. I nam naprawdę kibicują, bo jak inaczej łódzka Atlas Arena, gdzie gramy w Lidze Mistrzów, zapełniałaby się ponad 10 tys. ludzi nawet w meczach, w których gra nie idzie o najwyższą stawkę.Tylko że Skra ma co roku do wydania 18 mln zł, inni o wiele mniej...
- To nie są takie kwoty. Przez sześć ostatnich lat budżety drużyn z czołówki były bardzo zbliżone - po 10-12 mln zł. Cieszę się, że konkurencja jest coraz mocniejsza i bogatsza. Pięciu nowych graczy klasy światowej w ZAKS-ie Kędzierzyn to gwarancja nie tylko poziomu sportowego, ale też odpowiednie nakłady finansowe. W Resovii też, choć to akurat inny przypadek [sponsor prywatny, firma Asseco]. Nie jest tak, że tylko Skra oderwana jest od rzeczywistości, a reszta ledwo wiąże koniec z końcem.Każda ocena pana zespołu spotyka się z natychmiastową retorsją słowną. Buduje pan atmosferę oblężonej Skry, której wszyscy chcą za wszelką cenę dokopać.
- Jeżeli atakuje się nas za sponsora, a inne kluby, których budżety także pochodzą ze spółek skarbu państwa, zostawia się w spokoju, to jak mam reagować? Pracuję w klubie na co dzień, wiem, jak trudno wszystko poukładać, mając tylu kadrowiczów, a dziennikarze piszą i mówią, że mistrzostwo Polski to rzecz oczywista, albo nawet gorzej: że straciliśmy sezon, bo zdobyliśmy w nich tylko mistrzostwo kraju. Mam zachować w takiej sytuacji spokój? Idźmy dalej, klubowe mistrzostwa świata. W jakiejkolwiek formule [w pierwszej akcji trzeba było atakować z drugiej linii] były one rozgrywane, zajęliśmy drugie miejsce. Zaproszono nas tam jak wszystkich innych uczestników. Wywalczyliśmy srebro w dosłownym tego słowa znaczeniu, pokonaliśmy mistrza Brazylii, stoczyliśmy wspaniały bój z Dynamem Kazań. Okupiliśmy to wszystko kontuzją Stephane?a Antigi, promowaliśmy całą polską siatkówkę, a nasz występ przeszedł całkowicie bez echa. To, jak dziennikarze zdeprecjonowali ten sukces, było naprawdę nie fair. Trudno wtedy o uśmiech.
Cały wywiad w poniedziałkowej Gazecie Wyborczej