"Pragnę tylko, żeby dziecko urodziło się zdrowe. A poza tym chcę, żeby to była dziewczynka i żeby nie lubiła futbolu, tak jak jej matka" - czytamy na początku książki "Iker Casillas. Skromność mistrza". Na szczęście dla całego futbolowego świata życzenie Marii Carmen Fernandez się nie spełniło. Na świat 20 maja 1981 roku w Madrycie przyszedł chłopiec, któremu jeszcze przed narodzinami wielką karierę przepowiedział baskijski sprzedawca. "Twoja pociecha zrobi karierę w Realu Madryt" - usłyszała ciężarna matka Casillasa podczas zakupów w jednym z obuwniczych sklepów w Bilbao.
Niespełna 10 lat po przepowiedni ekspedienta z Bilbao Jose Luis Casillas udał się do Madrytu i zgłosił syna na testy do stołecznego klubu. Niestety pierwsza próba skończyła się fiaskiem. W klubie uznano, że dziewięcioletni Iker jest jeszcze zbyt mały. O utalentowanym chłopcu z Mostoles jednak nie zapomniano. Kilka miesięcy później Casillas otrzymał oficjalne zaproszenie na testy i związał się z Realem Madryt na najbliższe 25 lat.
Skauci "Królewskich" bardzo szybko zauważyli, że młody Casillas przewyższa umiejętnościami swoich rówieśników. Sam Iker czuł swoją wartość. Ojcu powtarzał, że kiedyś będzie grał na Santiago Bernabeu, a przyjaciołom w listach pod podpisem zostawiał post scriptum: "kiedyś będzie wart miliony".
Okrzyknięto go jednym z największych bramkarskich talentów w kraju. Za opinią niezwykłego dzieciaka niemal od razu przyszły pierwsze powołania do juniorskiej reprezentacji "La Roja". Z kolei w klubie błyskawicznie przeskakiwał kolejne etapy.
W zespole "C" zdążył zaliczyć zaledwie 26 występów. Jeszcze krócej przebywał w drugiej drużynie. Po czterech udanych występach, w wieku 18 lat powołano go do pierwszego zespołu.
Jeszcze w tym samym roku, 12 września Iker Casillas zadebiutował w La Liga. Iker skorzystał z kontuzji pierwszego bramkarza Bodo Illgnera i wskoczył do składu na mecz z Athletikiem Bilbao. Spotkanie zakończyło się remisem 2:2. Młody golkiper mimo dwóch puszczonych bramek zebrał pochlebne rezencje.
Nikt się jednak nie spodziewał, że kilka miesięcy później Casillas stanie się madrycką "jedynką" i to on będzie bronił w wielkim finale Ligi Mistrzów przeciwko Valencii. Iker równo z pierwszym gwizdkiem stał się najmłodszym piłkarzem w historii, który wystąpił w finale tych elitarnych rozgrywek (19 lat i 4 dni). Z każdą kolejną minutą było jeszcze lepiej. Real na boisku przeważał i objął prowadzenie w 39 minucie po golu Fernando Morientesa. W drugiej połowie po bramce dołożyli: McManaman i Raul. "Królewscy" wygrali 3:0, a młody Casillas płacząc ze szczęścia "unosił się" nad murawą Stade de France.
W następnym sezonie do Madrytu z Realu Valladolid przybył nowy rywal Ikera - Cesar Sanchez. Zauroczony talentem Casillasa Vincente del Bosque jednak nie zamierzał sadzać go na ławce. Iker bronił cały sezon i znacznie przyczynił się do zdobycia mistrzostwa Hiszpanii.
Dopiero rok później po kilku słabszych występach Casillasa do wyjściowego składu wreszcie przebił się Cesar. Iker z ławki przyglądał się jak Real Madryt z szalejącym Zidanem, Raulem i spółką rozbijał kolejnych rywali w Lidze Mistrzów.
Piłkarski "bożek" musiał nad Casillasem czuwać, bo w finałowym pojedynku z Bayerem Leverkusen wyciągnął do niego pomocną dłoń. W 68. minucie przy stanie 2:1 dla "Królewskich" Cesar doznał kontuzji i musiał opuścić plac gry. Bramkarza żegnały głośne okrzyki niemieckich kibiców - "Auf Wiedersehen!". Iker wbiegł na boisko. W swoim stylu dotknął poprzeczki i był gotów na szturm zdeterminowanego rywala.
"Mecz zbliża się do końca, ale zostaje jeszcze najlepsze - 53 sekundy ostatniej minuty, kiedy wykonał trzy niezapomniane robinsonady. Najpierw po strzale prawą nogą Baştürka po indywidualnej akcji lewą stroną. Rzut rożny i tłok w polu bramkowym, bo przybiegł nawet jego vis-a-vis Butt. Piłka dotarła na wysokość dalszego słupka, gdzie Živković rzucił się jak tylko mógł, stykając się z piłką i Ikerem, który w nieprawdopodobny sposób znalazł się tu spod drugiego słupka. Wyciąga się i wybija piłkę prawą nogą... Trzeci korner w ciągu 45 sekund. Tym razem Schneider wykonuje go bezpośrednio, a strzał głową Berbatowa Casillas wybija - do dziś nie wiadomo dokładnie czym - z samej linii bramkowej." - tak ostatnie minuty tego pamiętnego meczu opisał Enrique Ortego Rey, autor biografii Ikera.
Real ostatecznie spotkanie wygrał, a Casillas po raz drugi w karierze trzymał w dłoniach najważniejszy puchar rozgrywek klubowych.
Po wspaniałym, pełnym sukcesów początku w dorosłej piłce przyszły lata posuchy. W 2003 roku Florentino Perez zdecydował się zwolnić del Bosque mimo tego, że Real skończył sezon jako mistrz kraju. Prezes "Królewskich" szukał trenera przyszłości. Przebojowego, który porwie nie tylko piłkarzy, ale także widzów.
Wybór padł na ucznia samego sir Alexa Fergusona - Carlosa Queiroza. Niestety, ani on, ani czterech kolejnych trenerów nie potrafiło dać Realowi potrzebnej jakości.
Przez czteroletni okres bez trofeów przez szatnię Santiago Bernabeu przewinęła się kupa nazwisk. Wśród nich znajdziemy takie rodzynki jak: Jonathan Woodgate, Thomas Gravesen, czy Cicinho. Kompletnie nieudane przygody zaliczyli także: Michael Owen i Antonio Cassano.
W klubie wiele się zmieniało, ale w bramce trwał Iker Casillas. Gdy inni zawodzili on budował swoją markę. Trzymał równą formę, był prawdziwą ostoją klubu. Przez ten czas opuścił zaledwie trzy ligowe spotkania.
Wyczekiwany tytuł narodził się ogromnych bólach w sezonie 2006/2007. Real bił się o niego z Barceloną do ostatniej kolejki. "Królewscy" decydujący pojedynek z Realem Mallorca, dzięki korzystnemu bilansowi spotkań bezpośrednich z "Blaugraną" musieli po prostu wygrać. Niestety dla Casillasa i spółki mecz na Santiago Bernabeu rozpoczął się bardzo źle. W 19. minucie do bramki Ikera trafił Fernando Valera. Minutę później na Nou Estadi w Tarragonie Barcelona objęła prowadzenie w meczu z Gimnastikiem. W tym momencie wirtualnym mistrzem kraju byli Katalończycy.
Dopiero w 68. minucie stan meczu na Bernabeu wyrównał Jose Antonio Reyes. Gdy już nadzieje kibiców z Madrytu zaczęły gasnąć, gola po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zdobył Mahamodou Diarra. Stolica oszalała, a Casillas po bramce zalał się łzami.
W końcówce drugą bramkę dołożył Reyes, a feta rozpoczęła się na dobre.
Rok później Real ponownie okazał się najlepszy na włanym podwórku, a Casillas zaliczył najlepszy ligowy sezon w karierze. W 36 meczach puścił zaledwie 32 bramki za co otrzymał prestiżowe "Trofeum Zamory" - jak się okazało pierwsze i ostatnie - a także został wybrany najlepszym zawodnikiem całych rozgrywek.
W nagrodę za wspaniały sezon, 4 lutego 2008 roku Real zdecydował się przedłużyć z nim kontrakt o kolejne dziewięc lat. Z tym, że umowa miała obowiązywać do "końca kariery"...
W kampanii 2008/2009 "Królewscy" okazali się gorsi od Barcelony, która pod wodzą Pepa Guardioli rozpoczęła swoją hegemonię. Z kolei Iker rozegrał 454. ligowy mecz w barwach klubu, dzięki czemu stał się golkiperem z największą liczbą występów w historii Realu. Dokonał tego w wieku 27 lat.
"San Iker" był w wielkiej formie. O bramkarzu tej klasy zaczęli marzyć szejkowie z Manchesteru City, którzy zaproponowali "Los Blancos" niewyobrażalną kwotę 127 milionów funtów. Casillas nie chciał słyszeć o odejściu. Real był dla niego całym życiem.
Nawet kiedy nie potrafił nawiązać walki z niesamowitą Barceloną. Święty z Mostoles między słupkami wyczyniał cuda. W październiku 2009 roku w przegranym spotkaniu z Sevillą (1:2) zaliczył interwencję życia.
Po odejściu Raula w 2010 roku na ramieniu Casillasa zawisła opaska kapitańska. Niestety Iker w Hiszpanii znów musi uznać wyższość Barcelony. Dopiero rok później, pod wodzą Jose Mourinho zdobywa tytuł - dla Casillasa piąty i zarazem ostatni. Magiczne 100 punktów w lidze, 600 występ w karierze i nagroda dla najlepszego bramkarza La Liga, chciałoby się powiedzieć fantastyczny sezon. Nie dla Casillasa. On, podobnie jak kibice Realu pragnął "La Decimy"...
22 grudnia 2012 roku całe Santiago Bernabeu wstrzymało oddech. "Święty Iker" stracił swoją aureolę, a w raz z nią boską moc. Po kilku słabszych występach Jose Mourinho ośmielił się posadzić kapitana na ławce. W bramce Ikera zastąpił Antonio Adan. - Trener decyduje, kto gra. Wybiera najlepiej dla drużyny. Trzeba uszanować taką decyzję - mówił Casillas.
Chwilę później Iker doznał kontuzji, a Mourinho natychmiast wykorzystał sytuację i do klubu sprowadził Diego Lopeza. Nowy golkiper z marszu wskoczył do pierwszej jedenastki i dzięki dobrym występom na dobre posadził Casillasa na ławce.
W międzyczasie w prasie zaczęły pojawiać się plotki na temat rzekomego konfliktu w szatni i odejścia kapitana. Interweniować musiał sam Florentino Perez, który aby uspokoić kibiców wydał specjalne oświadczenie.
Prasa nie przestawała jednak wbijać szpilek w szatnię Realu. Co więcej miała sporo prawdziwych informacji, co wywoływało wściekłość u Jose Mourinho. Portugalczyk uważał, że "kretem" w drużynie jest Casillas i nie przebierał w słowach. - Gdybym w ostatnich trzech latach mógł zrobić coś na nowo, to już w pierwszym sezonie ściągnął bym Diego Lopeza - mówił Mourinho.
W 2013 roku Mourinho pożegnał się z Realem. Konfliktu nie dało się ugasić w inny sposób. - Moja przyszłość jest w Madrycie. Mam kontrakt z klubem. Jestem tutaj od dziewiątego roku życia. To mój klub, moje całe życie. Tu chcę być - zaznaczył po sezonie Iker.
Sytuacji Ikera nie poprawiło jednak przyjście Carla Ancelottiego. Włoch w rozgrywkach ligowych, podobnie jak Mourinho, stawiał na Lopeza. Casillas musiał zadowolić się występami w Pucharze Króla i Lidze Mistrzów.
W nich występował ze zmiennym szczęściem. Niestety w najważniejszym momencie zawiód. W finale Ligi Mistrzów przeciwko Atletico popełnił fatalny błąd, po którym Diego Godin zdobył bramkę.
Wynik na szczęście dla Ikera zmienił się w doliczonym czasie gry. Sergio Ramos strzelił gola po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a Casillas przy najbliższej okazji dziękował mu za uratowanie skóry.
Bramka Ramosa okazała się przełomowa. W dogrywce Real potwierdził swoją dominację i wpakował Atletico trzy gole. Casillas wreszcie wzniósł do góry trzeci Puchar Mistrzów.
Diego Lopez przed sezonem z uwagi na niezbyt zdrową atmosferę w klubie, spowodowaną bratobójczą walką o miejsce w składzie, odszedł. W jego miejsce do Madrytu z Levante sprowadzony został znakomicie spisujący się podczas mundialu w Brazylii Keylor Navas. Kostarykanin musiał jednak zadowolić się pozycją drugiego bramkarza, bowiem Carlo Ancelotti jeszcze przed startem rozgrywek ogłosił, że numerem jeden będzie Casillas. Navas u jego boku miał zebrać odpowiednie doświadczenie, aby w przyszłości zająć jego miejsce.
Casillas dopiął swego. Na jego twarzy znów zaczął pojawiać się uśmiech. W wywiadach otwarcie przyznawał, że drużyna zamierza nie tylko obronić tytuł Ligi Mistrzów, ale też walczyć o wszystkie możliwe trofea. Początek sezonu nawet potwierdzał niejako jego słowa. Real szedł w lidze jak burza. Wygrał 22 spotkania z rzędu i z bezpieczną przewagą przewodził w Primera Division. Casillas w tym czasie się nie wyróżniał. Grał na przyzwoitym poziomie, a jeżeli już zdarzył mu się błąd, został on zapominany, bo szalejący w ofensywie gwiazdozbiór Realu szybko pakował rywalom worek bramek.
Problem pojawił się, gdy nieskazitelnie funkcjonująca maszynka Ancelottiego się zacięła. Królewscy po nowym roku stracili pozycję lidera i o mały włos nie pożegnali się z Ligą Mistrzów. Wtedy litości dla błędów kapitana już nie było. Kibice obwiniali Ikera przede wszystkim za słabe interwencje podczas blamażu na Vicente Calderon, kiedy Atletico upokorzyło Real, wygrywając 4:0, oraz w przegranym meczu z Schalke (3:4). Fani swoje niezadowolenie z jego występów często wyrażali za pomocą gwizdów. Najczęściej, gdy spiker na Santiago Bernabeu wyczytywał jego nazwisko. Casillas w swoim stylu starał się robić dobrą minę do złej gry i w wywiadach zdawał się rozumieć ich zachowanie. - Publiczność jest niezależna i jeżeli uważa, że musi wygwizdać lub oklaskiwać piłkarza, my to rozumiemy i akceptujemy. Dziękuję fanom, że nas wspierają - mówił po meczu z Schalke.
Co ciekawe, tego, co rozumiał Casillas, nie chciał rozumieć nawet Luis Suarez. - Po tak wspaniałej karierze, tych wszystkich przeżyciach i trofeach, jakie zdobył dla Realu Madryt, wygwizduje się go. Myślę, że kibice powinni spojrzeć na liczby przedstawiające jego piłkarskie osiągnięcia. Przed gwizdaniem powinno się pomyśleć - powiedział zawodnik Barcelony po klasyku. Klasyku, w którym - choć to Duma Katalonii okazała się lepsza (2:1) - piłkarze Królewskich zebrali przyzwoite oceny. Wszyscy oprócz Casillasa. Hiszpanowi wytknięto błąd przy bramce Luisa Suareza. Nieświadomie zrobił to jeszcze podczas meczu trener bramkarzy Villiam Vecchi, który nie przebierał w słowach po jego nieudanej interwencji. "Dlaczego nie bronił rękoma?!" - krzyczał wściekle.
Real ostatecznie przegrał tytuł. Z Ligą Mistrzów pożegnał się w półfinale. Hiszpańscy dziennikarze i część kibiców po zakończonym sezonie powtarzali jednym tchem: "Casillas nie jest już bramkarzem, który jest w stanie sam wygrać mecz, dlatego Real Madryt potrzebuje kogoś innego".
W sobotni wieczór 11 lipca na oficjalnej stronie Realu Madryt pojawił się komunikat: "Dzięki Iker za wszystko, co zrobiłeś. Dziękujemy za zostanie symbolem największych osiągnięć w naszej historii. Ale musisz pamiętać, że na zawsze jesteś częścią Realu Madryt".
Po burzliwych i niezbyt przyjemnych negocjacjach (więcej tutaj: Oficjalnie: Casillas w Porto) Casillas podpisał kontrakt z FC Porto. Legenda, ikona, lider - Iker Casillas opuścił Real Madryt bez godnego pożegnania.