Wydarzenia roku w polskim sporcie [SONDAŻ]

Triumfy Justyny Kowalczyk, porażka piłkarzy na Euro 2012, powrót Kubicy, polskie złote medale na igrzyskach w Londynie, a może bramki Roberta Lewandowskiego? Wybieramy sportowe wydarzenie roku w polskim sporcie.

Zwycięstwo Kowalczyk w Tour de Ski

Rok dla polskiego sportu zaczął się świetnie - Justyna Kowalczyk w morderczym Tour de Ski zdobyła trzeci tytuł z rzędu pokonując Marit Bjoergen, dla której prestiżowy cykl nadal pozostaje niezdobyty. W klasyfikacji generalnej na koniec sezonu Polka zajęła drugie miejsce za Norweżką.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl:

Polka we wspaniałym stylu wygrała Tour de Ski i dokonała rzeczy nieprawdopodobnych. Na ośmiu etapach osiągnęła dokładnie takie same wyniki jak Bjoergen, najlepsza biegaczka świata ostatnich dwóch lat. Obie nie zeszły z podium od pierwszego do ostatniego etapu. Dopiero na koniec, w niedzielę, wspinaczkę na Alpe Cermis pozwoliły wygrać innej - Theresie Johaug. To ona miała najlepszy czas etapu. Poza tym Bjoergen i Kowalczyk po cztery razy były pierwsze, trzykrotnie zajmowały drugie miejsce i raz trzecie.

Kowalczyk biegała niesamowicie. - Zrobiłam i osiągnęłam więcej, niż ktokolwiek oczekiwał - podsumowała. - Osiągnęła poziom Bjoergen - dodał trener Aleksander Wierietielny.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Klęska piłkarzy na Euro 2012

Takiej szansy polscy piłkarze prawdopodobnie nie będą mieli już nigdy - podczas Euro 2012 rozgrywanym w Polsce i na Ukrainie trafili do stosunkowo łatwej grupy (Grecja, Rosja, Czechy), ale nie potrafili wygrać ani jednego meczu. W ostatnim spotkaniu w złym stylu przegraliśmy z Czechami, ostatecznie żegnając się z turniejem.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl:

Zespół Smudy nie wykorzystał, wydaje się, niepowtarzalnej szansy. Cel, który wszyscy postawili sobie przed turniejem wszyscy z polskiej ekipy - z selekcjonerem na czele - nie został zrealizowany.

Pożegnanie jest najbardziej gorzkie ze wszystkich w tym wieku. Szansa była niepowtarzalna, rywal w zasięgu, ale Smuda, Błaszczykowski i spółka nie umieli wziąć tego, co było na wyciągnięcie ręki. W ostatniej sekundzie, po strzale kapitana, Czesi wybili jeszcze piłkę sprzed własnej bramki i tym razem wielką imprezę reprezentacja Polski kończy porażką.

To miała być grupa marzeń. Tak, przed mistrzostwami mówili zgodnie wszyscy, łącznie z piłkarzami i trenerami. Nie musieliśmy grać z gospodarzami imprezy, mierzyć z futbolowymi potęgami - Rosjanie też się żegnają z Euro. A i tak Polska zajęła ostatnie miejsce w grupie. Trener Smuda może mieć jedną satysfakcję - jego zespół wywalczył o jeden punkt i strzelił o jednego gola więcej niż drużyna Leo Beenhakkera na Euro 2008. Zespoły Jerzego Engela (MŚ 2002) i Pawła Janasa (MŚ 2006) żegnały się z turniejem po dwóch, ale na otarcie łez potrafiły wygrać trzecie spotkanie.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Zwycięstwo siatkarzy w Lidze Światowej

Trzy tygodnie przed igrzyskami olimpijskimi polscy siatkarze w wielkim stylu wygrali Ligę Światową (pierwszy raz w historii). Do Londynu lecieli z wielkimi nadziejami, niestety odpadli z turnieju w ćwierćfinale po meczu z Rosją.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl:

W pierwszym secie przejechaliśmy się po Amerykanach niczym walec. Polska zachwycała tym, czym przez lata przewagę stwarzali sobie Brazylijczycy, czyli blokiem i obroną. W spotkaniu z nami bezpośrednie trafienie piłką w boisko graniczy z cudem, a w najtrudniejszych sytuacjach dawał o sobie znać blok. Tak było w końcówce drugiego seta, wyrównanego za sprawą kapitalnych serwów przeciwników. Cały czas tak zagrywać się nie da, a innego sposobu na rozpędzonych polskich siatkarzy teraz nie ma! Już dawno nikt nie wygrał Ligi Światowej z taką przewagą. W nagrodę Polacy wracają do domu z milionem dolarów nagrody i rolą faworyta igrzysk olimpijskich. Ale jak pokazali, przestało im to zupełnie przeszkadzać. Wręcz przeciwnie...

CAŁY TEKST TUTAJ.

Radwańska w finale Wimbledonu

Kulminacyjnym momentem najlepszego roku w karierze polskiej tenisistki był pierwszy w karierze finał Wielkiego Szlema. Radwańska na trawiastych kortach Wimbledonu przegrała z Sereną Williams 1:6, 7:5, 2:6. Sezon skończyła na czwartym miejscu.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl:

Polka przegrała finał z Sereną Williams, najsilniejszą i najlepiej serwującą tenisistką świata. Pokazała jednak, że umie już przeciwstawiać się najpotężniejszym fizycznie rywalkom w meczach o największą stawkę. Ciąg dalszy raczej na pewno nastąpi.

Agnieszka Radwańska dała prztyczka w nos niemal wszystkim zagranicznym fachowcom. Spodziewali się jednostronnego finału i szybkiego zwycięstwa Sereny, mówili o łatwym losowaniu i szczęściu pchającym Polkę do finału, ale ona przegrała dopiero po ponad dwóch godzinach zaciętej walki.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Polskie złote medale w Londynie

W Londynie były tylko dwa - Tomasza Majewskiego i Adriana Zielińskiego. Co ciekawe, obaj panowie zdobyli je podczas jednego wieczoru.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl:

W niebotycznym konkursie pchnięcia kulą mistrz olimpijski Tomasz Majewski pokonał mistrza świata Davida Storla. O trzy centymetry!

- Bardzo mnie rozbawiło, że mi się udało. Znowu ich jakoś oszukałem, mimo że są lepsi. Ekstra, ekstra, ekstra! Wielka historia, obroniłem tytuł - mówił po obronie olimpijskiego złota Majewski.

CAŁY TEKST TUTAJ.

- Szymon Kołecki powiedział mi, że na igrzyskach dźwiga się głową, a nie mięśniami. Święte słowa. Wygrałem, bo wytrzymałem ciśnienie - mówił Adrian Zieliński, mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów w kategorii 85 kg

- Majewski też złoto? No to jest dobrze, mamy polski dzień. Jest dobrze... - powtarzał szczęśliwy sztangista, kiedy odegrano pierwszy na igrzyskach w Londynie Mazurek Dąbrowskiego, po odebraniu gratulacji.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Powrót Roberta Kubicy

Jedyny polski kierowca w historii Formuły 1 wrócił do ścigania po ciężkim wypadku. Kubica we wrześniu wygrał kilka małych rajdów, w listopadzie zdecydował się na start w poważniejszym Rallye du Var. Przez większość rajdu Polak deklasował rywali, ale nieszczęśliwie wypadł z trasy i rozbił samochód. Nadal nie wiemy w jakich zawodach wystartuje w następnym sezonie.

Fragmenty wywiadu z Robertem Kubicą:

Mam jeszcze pewne ograniczenia, ale potrafię kierować już tylko prawą ręką. Mam sesje treningowe, że najpierw kieruję tylko lewą, a potem tylko prawą. Pół roku temu było to niemożliwe. Jestem naprawdę zadowolony z tego, jak moje ciało reaguje, mimo że podczas zakrętów odczuwam pewne niedogodności. Niesamowite, jak mózg, jak nasze organizmy są zdolne przystosować się do różnych trudności.

Cały czas z lekarzami zastanawiamy się nad poprawą ruchliwości ramienia, bo moim priorytetem wciąż jest powrót do Formuły 1. Ale dziś to temat nieaktualny. Nie mogę w takim stanie kierować w kokpicie. Kiedy pewnego dnia ręka będzie funkcjonować normalnie, jest wielka szansa na to, że wrócę. Ale jeżeli się to nie uda, powrót będzie trudny. Chyba że podwoimy szerokość kokpitu albo przynajmniej powiększymy go o 20 cm.

CZYTAJ CAŁY WYWIAD.

Koniec Laty, początek Bońka

Po rezygnacji Grzegorza Laty nowym prezesem PZPN został Zbigniew Boniek.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl:

Rządził król strzelców mundialu Grzegorz Lato, porządzi nasz najsłynniejszy gracz Zbigniew Boniek. To się nie zdarza niemal nigdzie.

Wizerunkowo związek z ligi okręgowej przeskoczył do ekstraklasy. Szefa przynoszącego wstyd przy każdym wystawieniu go na widok publiczny zdetronizował celebryta, który kumpluje się z samym prezesem UEFA Michelem Platinim. Szefa nieznającego biegle żadnego języka zastąpił salonowiec mieszkający od ćwierćwiecza w Rzymie, popularny także we włoskich telewizyjnych show. Szefa wyszydzanego i zarazem nienawidzonego przez kibiców - bohater tłumów, bezdyskusyjny lider przedwyborczych internetowych sond.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Basen Narodowy

Mecz z Anglikami miał odbyć się 16 października. Odbył się dzień później - na Stadionie Narodowym nie zasunięto dachu, a pokłady wody zalegające na murawie nie pozwoliły na rozpoczęcie spotkania.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl

Drugiego meczu na wodzie nie było. Polacy nie zagrali z Anglią, bo nie życzyli sobie zasuwania dachu, a we wtorek cały dzień boisko na Stadionie Narodowym zalewał deszcz. - Nie zasłoniliśmy dachu wcześniej, bo takie było życzenie organizatora meczu, czyli PZPN - mówił dyrektor Narodowego Centrum Sportu Jakub Wojtaś.

Uparli się grać pod gołym niebem i piłkarze oraz trenerzy obu drużyn, których pytano w poniedziałek, i wysłannicy FIFA, którzy podejmowali ostateczną decyzję. Wieczór przebiegał osobliwie. Kiedy okazało się, że mecz nie rozpocznie się zgodnie z planem, na boisku nic się nie działo. Nikt wody nie usuwał, kałuży przybywało. Sytuacja cały czas się pogarszała, więc zwłoka nie miała żadnego sensu. Nawet gdyby deszcz ustał, woda by nie wyparowała.

CZYTAJ CAŁY TEKST.

Błysk Janowicza

Na początku listopada tenisowy świat zaskoczył Jerzy Janowicz. Polak, który do turnieju w Paryżu przedarł się z kwalifikacji pokonał kolejno Marina Cilica (7:6(6), 6:2), zwycięzcę US Open Andy'ego Murraya (5:7, 7:6(4), 6:2), Janko Tipsarevica (krecz Serba przy stanie 3:6, 6:1, 4:1 i 40:0) i Gillesa Simona (6:4, 7:5). Marsz Janowicza skończył się dopiero na finale, w którym przegrał w dwóch setach z Davidem Ferrerem z Hiszpanii.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl

- Nie udało się zwyciężyć, ale to dopiero początek. Chcę awansować do czołowej dziesiątki - mówił Jerzy Janowicz po najcudowniejszym tygodniu życia

Polak przegrał wczorajszy finał z piątym w światowym rankingu Hiszpanem Davidem Ferrerem 4:6, 3:6, ale i tak osiągnął najlepszy od 30 lat wynik w naszym tenisie. Do finałów tak dużych imprez - pula nagród w Paryżu wynosiła 2,4 mln euro - po raz ostatni dochodził w 1982 r. Wojciech Fibak, który triumfował w Paryżu i Chicago. Łukasz Kubot osiągał w ostatnich latach finały, m.in. w Belgradzie, ale dużo mniej prestiżowych turniejów.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Bramki Roberta Lewandowskiego

2012 to najlepszy rok w karierze byłego napastnika Lecha Poznań. Lewandowski skończył ostatni sezon Bundesligi z 22 bramkami na koncie, w tym ustrzelił już kolejne 10. Polski snajper szczególnie dobrze spisywał się w najważniejszych meczach sezonu - po zdobyciu mistrzostwa  Borussia grała w finale Pucharu Niemiec z Bayernem - Lewandowski ustrzelił hat-tricka, a BVB wygrała 4:1. Jesienią Polak dołożył cztery bramki zdobyte w Lidze Mistrzów (trafił m.in w meczu z Realem Madryt), a jego zespół z pierwszego miejsca wyszedł z grupy śmierci. Lewandowskim interesują się nim największe kluby świata z Manchesterem United na czele.

Tak pisaliśmy o wyczynach Roberta Lewandowskiego w finale pucharu Niemiec:


Gdy piłkarze Borussii podnosili sześciokilogramowe trofeum, wściekły Franz Beckenbauer mówił, że to wstyd, w jaki sposób Lewandowski ogrywał defensywę Bayernu.

Dlaczego Bayern przegrał? Bo w Borussii gra Lewandowski. Kiedy zespół z Dortmundu ostatni raz zdobył Puchar Niemiec, Polak miał rok. Jeszcze przed finałem dziennik z Zagłębia Ruhry losował wśród czytelników wykonane przez plastyka portrety Lewandowskiego, przekonując, że wkrótce mogą być sporo warte. Miał rację. Polak jest wszędzie: od portali internetowych po telewizyjne migawki. Dziennik "Der Westen" pisał, że "rozsiewał strach", i porównuje go do piłkarskiego terrorysty, którego obawia się defensywa przeciwników.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Hardkorowy Koksu, czyli Robert Burneika Hardkorowy Koksu, czyli Robert Burneika Fot. Tomasz Fritz / Agencja Wyborcza.pl

BONUS: Przegrana Najmana z 'Hardkorowym Koksem'

Podczas gali MMA Attack 2 w katowickim Spodku zawodowy kulturysta Robert Burneika w swoim debiucie w oktagonie wygrał w 2. rundzie przez TKO z Marcinem Najmanem. To koniec 'kariery' El Testosterona.

Tak pisaliśmy o tym wydarzeniu na Sport.pl

Robert Burneika w swoim debiucie w MMA pokonał w drugiej rundzie Marcina Najmana przez techniczny KO. Litwin zasypał Polaka gradem ciosów, powalił go na ziemię i zmusił do poddania. - Było jak obiecałem. Pokazałem, co Hardokorowy Koksu umie - skomentował walkę Burneika. - Ja się do tego [pojedynku] nie przygotowywałem - podkreślił.

Przed walką Robert publikował w internecie filmy, na których kopnięciami rozbijał arbuzy, boksował z kaktusami. - Szczerze powiem, że robiłem sobie żarty, trzeba mieć poczucie humoru. Można zażartować, ale kiedy przychodzi poważna sprawa, żarty się kończą i biorę się za robotę. Naprawdę nie przygotowałem się do tego pojedynku - skomentował Litwin.

CAŁY TEKST TUTAJ.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.