Pomocnik z Zimbabwe miewał w zabrzańskiej koszulce dobre momenty (strzelił nawet gola w Wielkich Derbach Śląska), ale nigdy nie stał się ważną postacią zespołu. - Ma zielone światło w poszukiwaniach nowego klubu. Nie pokazał dobrej formy. Nawet nasze problemy kadrowe nie pomogły mu się przebić - mówi trener Leszek Ojrzyński. Gwaze zagrał u niego ledwie raz - w sierpniowym meczu z Zagłębiem Lubin. Wybiegł w pierwszym składzie, ale został ściągnięty już w 36. minucie.
Akurat jego Ojrzyński chciałby nadal mieć w zespole, ale Słowak nie potrafi dogadać się z klubem w sprawie nowego kontraktu. Ten obecny wygasa z końcem grudnia. A że Jeż liczy już sobie 34 lata i ma za sobą przeciętną jesień, to zabrzanie zatrzymywać go za wszelką cenę nie będą. Scenariusz, wedle którego 1 stycznia nazwiemy go ?byłym piłkarzem Górnika?, jest więc bardzo realny.
Transferowy niewypał. Ba, rzadko zdarza się, by piłkarz znalazł się na cenzurowanym tak krótko po transferze. Przypomnijmy - decyzja o konieczności ściągnięcia nowego bramkarza zapadła ledwie miesiąc po pierwszym występie Przyrowskiego. Interesuje się nim pierwszoligowy Rozwój Katowice.
W duecie, bo ich sytuacja jest identyczna. Byli częścią sierpniowych transferów ?last minute?, ale różnicy nie zrobili. Swojego wkładu w świetny grudzień Górnika (10 punktów w czterech meczach) nie mieli, bo leczyli kontuzje. Choć i tak ich największym problemem pozostaje to, co wydarzyło się podczas meczu Piasta Gliwice z Koroną Kielce. Obaj - razem z grupą szalikowców z Kielc - weszli na sektor gości z pominięciem procedur. Korzym już usłyszał zarzuty złamania przepisów ustawy o imprezach masowych i nielegalnego wtargnięcia na obiekt sportowy, z Janotą ma być podobnie. W konsekwencji policja będzie wnioskować do prokuratury o ukaranie ich zakazami stadionowymi.
Jeszcze niedawno jeden z lepszych środkowych pomocników tej ligi, ale dzisiaj jakości drużynie już nie daje. W styczniu Przybylski skończy 34 lata, na dodatek coraz częściej dokuczają mu kontuzje. Również dlatego Górnik sprowadził już z Dolcanu Ząbki Szymona Matuszka.
Dziwny przypadek, bo o 21-latku częściej słychać za sprawą występów w młodzieżowej reprezentacji Bośni i Hercegowiny niż spotkań ekstraklasy. Tu przebić się nie potrafi. 12 meczów, jakie zdążył rozegrać w trakcie półtora roku na Roosevelta, to głównie krótkie epizody. Na razie Górnik wolałby go jednak tylko wypożyczyć.
W Gwarku Zabrze zdobywał gole seriami, ale przeskok do seniorskiej piłki łatwy dla niego nie jest. Wobec problemów w ataku od razu rzucono go na głęboką wodę (w 3. i 4. kolejce pojawił się w wyjściowym składzie). Jak się okazało, to było za szybko. 19-latek dostał więc wolne, by odpocząć, nabrać świeżości. Kiedy wrócił, miał włączyć się do walki o miejsce w składzie, ale zaczęły trapić go kontuzje. Do końca roku kolejnego występu w ekstraklasie już nie zaliczył. W Zabrzu wiążą z nim nadzieje, więc w jego przypadku mowa o wypożyczeniu.
Wraca do formy po zerwaniu więzadła krzyżowego. O miejsce w składzie będzie mu jednak bardzo trudno. Już przed kontuzją nie należał do pewniaków, a na dodatek dzisiaj prawa obrona to jedna z najbardziej obleganych pozycji w zespole. Górnik ma tam Pawła Widanowa, Mateusza Słodowego i Dominika Sadzawickiego.
Ojrzyński wpuścił go na boisko dwukrotnie - w swoim debiucie, z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, i w październikowym spotkaniu z Lechią Gdańsk. - Zagrał bardzo słabo, spalił się. Ja jednak nie skreślam zawodników po jednym występie, bo nikt od razu nie zostaje orłem. Pracujemy dalej - w ten sposób trener Górnika komentował ten drugi występ 20-latka. Na Roosevelta widzą w nim potencjał, więc najchętniej by go wypożyczyli.