Biczfejs na środę

Sezon ligowy już dawno za nami, nikt nie irytuje się na kolegów, którzy źle ustawili mur, czy nie przytulili się po strzelonym golu, a potrzeba by za pomocą mimiki wyrażać swój pogląd na decyzje trenera nie istnieje. Teraz piłkarze opalają się na rajskich plażach, gdzie za wielkimi okularami przeciwsłonecznymi skrywają mimikę swojej twarzy, nawet ci zwykle niepokorni, obecnie pełni, pogody ducha aspirują do mina króla karaoke, a przy ołtarzu też już w ogóle strzelać biczfejsów nie wypada. Czy ...czy..czy to już sezon ogórkowy?


Princess Bitchface Princess Bitchface internet

Zaraz, zaraz, chwila, moment. Nic podobnego!

Nie po to od kilku dobrych miesięcy prowadzimy tę rubrykę, by nie wiedzieć, że a) środa to środa, b) biczfejs to nie mina, biczfejs to styl życia i nie da się go ot tak po prostu porzucić, c) prawdziwy Król nie odpoczywa, tylko pracuje na oddanie swoich poddanych oraz d) mamy wspaniałe Czytelniczki, które nawet w miesiącach wakacyjnej posuchy dostarczają nam archiwalne biczfesy, które zaś mimo upływającego czasu nic nie straciły na swojej epickości. A zatem:

 Jack Wilshere Jack Wilshere GETTY IMAGES/Jamie McDonald

Ukryty, wewnętrzny Król Biczfejsów

I zaczynamy od razu od kandydatury-niespodzianki, która wprawiła w konsternację nawet nas same, twierdzące, że każdy, ale to dosłownie każdy ma w sobie ukrytego wewnętrznego Króla Biczfejsów. Tylko spójrzcie na ten ładny obrazek, który stworzył sobie w naszej głowie Jack Wilshere: piesek w szaliczku, kanapa, końskie twitterowe zaloty, kanapa, aparycja trzynastolatka, kanapa, gra w Fifę bez koszulki, kanapa.Gdzie w tym wszystkim miejsce na mimiczną ekspresję wyższości nad światem? Gdzie potrzeba wyrażenia pogardy nad marnością doczesnego życia? O tutaj, drogie Panie, o tutaj, na zdjęciu nadesłanym do nas przez sp1015 (dzięki, kochana!)

Mmm. szkoła niemiecka jak się patrzy.

Grzegorz Łomacz Grzegorz Łomacz internet

Drżyjcie rywale

Od tygodni na naszych łamach relacjonujemy na żywo zmianę warty na pozycji biczfejsu promującego polską siatkówkę, by teraz, dokładnie w tej chwili, za pomocą maila Wery uświadomić sobie, że prawdziwe życie siatkarskich grymasów toczy się gdzie indziej. Nie na plakatach promocyjnych, ale na pozbawionych blaskiem fleszy peryferiach parkietów . Nie w reprezentacji i od święta, ale w szarej, ligowej codzienności. Nie z założonymi na piersiach rękami, ale z frustracją wyrażoną w zasikaniu pięści. Grzesiu, pozwól...

Ach, drżyjcie rywale, gdy Grzesiek Łomacz marszczy swój nos!

David Villa David Villa internet

Bezgraniczna cześć

By opisać jego geniusz wymyśliłyśmy już tyle oryginalnych metafor, użyłyśmy przynajmniej połowy dostępnych w języku polskim przymiotników, dodałyśmy nieskończoną ilość "rrrr" do literki "G"", że chyba nadszedł moment, kiedy po prostu umilkniemy w wyrazie bezgranicznej czci, cytując jedynie nishi, która dostarczyła nam ten obraz i jednocześnie cały nasz kult do Króla Biczfejsów zawarła w jakże wymownej ikonografii:

"Villa <33"

Amen.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.