Zaczynamy od Premier League gdzie ligowy terminarz skojarzył nam w ten weekend bardzo ciekawe pary. Niestety, w zapowiadającym się na hitowe spotkaniu West Hamu z Tottenhamem nie padł żaden gol (były natomiast cztery żółte kartki dla młotów), ale skoro już jesteśmy przy temacie Tottenhamu to życie ich kibiców wcale nie jest różowe, zwłaszcza, jeśli są taksówkarzami napotykającymi na swej drodze akurat Jacka Wilshere'a. Jak donoszą nam maloney i uska4 Jacuś znowu nabroił, i to w sposób, którego żadnym intelektualnym wysiłkiem nie można podciągnąć pod miano "słodkie", "łobuzowate", albo "ale nicpoń", gdyż nasz ulubieniec zachował się po prostu chamsko i usiłował opluć kierowcę, kiedy ten odmówił mu kursu, tłumacząc się upojenieniem alkoholowym piłkarza. Jack, masz trzydniowego bana na różową bieliznę.
Tymczasem w innej części Londynu trwała wojna niebiesko - niebieska, w której Chelsea pokonała Manchester City 2:0, pierwszego gola strzelił zaś David Luiz, któremu eRka proponuje przyjrzeć się bacznie i blisko, zwracając uwagę na bujną fryzurę a la Coloccini tudzież Sidney Polak, my jednak patrząc na to zdjęcie zwracamy uwagę na coś zupełnie innego...
Jednakże dzięn 20 marca należał przecież do kogoś zupełnie innego - urodziny obchodził nasz ukochany Nando, który choć wciąż nie może się "wstrzelić" w niebieski rytm życia, zasługuje przecież na jak najserdeczniejsze życzenia, uściski, śpiewy, gratulacje i całusy:
Nie przestają strzelać, nie porzucili też rojeń o upojnej magii szóstkowych wyników, tylko role, niczym w amerykańskim filmie odwróciły się na korzyść niegdysiejszych ofiar, które teraz stały się bezwzględnymi egzekutorami. Mowa oczywiście o Hamburger SV - tydzień temu bezlitośnie spranym przez chłopaków z Bayernu, w ten weekend bezlitośnie piorącym chłopaków z 1.FC Cologne. Taki obrót rzeczy cieszyłby nas bardzo, gdyby nie fakt, że wśród pranych był nasz Lu-lu-lu Lukas Podolski, który jednakowoż wziął na swe prześliczne barki rolę łyżeczki miodu w beczce dziegciu jakim oblano jego drużynę, strzelając bramkę na eee... no, na 2:6. Ale zawsze coś.
Oczywiście limit emocji nie wyczerpał się na boisku w Hamburgu - świeżo odpadnięty z Ligi Europejskiej Bayer wygrał 2:0 ze świeżo upieczonym ćwierćfinalistą Ligi Mistrzów Schalke 2:0, Borussia, znowuż w cieniu multibramkowych rezultatów rywali dyskretnie ale i nieoczekiwanie zaledwie zremisowała z Mainz - czyżby kandydaci do tytułu łapali zadyszkę? Bayern zaś spokojnie pokonał Freiburg.
W Primera Division tymczasem wszystko po staremu: Barcelona wygrywa, Real wygrywa, czyli w zasadzie życie toczy się swoim spokojnym, od dawna ustalonym, tradycyjnym biegiem zgodnie z rytmem pór roku i pulsem kolejek ligowych, chciałybyśmy zatem zwrócić Waszą uwagę nie tyle na wynik, co na osoby strzelców. Dla Barcelony strzelało bowiem Bojaniątko, za którego widokiem stęskniłyśmy się, a którego zaginionego brata bliźniaka odkryłyśmy dziś rano, i które (obiecujemy, że to już ostatnie "które/y/ego" w tym tekście) cieszyło się bardzo ładnie:
Dla Realu strzelał zaś bardzo ostatnio do strzelania wyrywny Karim Benzema i... Taak drogie Ozilowielbicielki - Meeeeeeeeeesuuuuut! Bramki były istotne, albowiem nie był to byle mecz a derby Madrytu - Atletico udało się zdobyć tylko honorową i kontaktową zarazem jedną bramkę za sprawą nóg Kuna Aguero, komplet strzelających ciasteczek mamy więc dopełniony.
Tylko co się dzieje z Diego? Zakochany jakiś, czy co?
Sobota była dniem urodzin Alessandro Nesty, świętowanie nie wypadło jednak zbyt pomyślnie - Milan przegrał jedną bramką z Palermo. Juventus wygrał 2:1 z Brescią co pozwoliło Alexowi Del Piero na zademonstrowanie swojej klasycznej cieszynki...
...najwięcej emocji było chyba jednak we Florencji, gdzie Fiorentina po zaciętym meczu zremisowała 2:2 z AS Romą. Dla Romy strzelał Totti, dla Violi - Mutu i Gamberini. Trochę tylko smuci nas, że Mutu zamiast pokazać klatę, pokazał podkoszulkę. Jakbyśmy chciały oglądać bieliznę, to byśmy sobie do do sklepu poszły drogi Adrianie...
Otrzymujemy coraz więcej głosów domagających się większej Obecności polskiej Ekstraklasy na naszych łamach, i przyznać musimy, że bardzo nas te głosy cieszą - oznacza to bowiem, że interesujecie się rodzimą piłką nożną, kibicujecie polskim drużynom, a mamy jakieś niejasne poczucie, że to pierwszy krok do sportowej potęgi naszego kraju. A skoro już mowa o potęgach, to w piątek zmierzyły się ze sobą dwie, ze Śląska, w budzących odwieczne emocje Wielkich Derbach Śląska, które epickością dorównały swojemu trailerowi.
W gęstym, mokrym i lepkim śniegu, przy ogłuszającym dopingu kibiców Ruch rozbił Górnik Zabrze aż 3:0, my zaś chciałybyśmy zwrócić Waszą uwagę na strzelców - wszyscy trzej: Arkadiusz Piech, Marek Zieńczuk i Marcin Malinowski zgodnie podpadają pod miano "ciacha". Lech natomiast pobił potencjalny rekord frekwencyjny sprzedając ponad 15 tysięcy karnetów na rundę wiosenną. Ciekawe ile z nich należy do Was? Legia zdaje się pogrążać w kryzysie - po porażce ze Śląskiem u siebie przegrała z GKS Bełchatów na wyjeździe, Wisłą zremisowała po zaciętym meczu z Polonią Bytom, zaś broniąca się przed spadkiem Cracovia pokonała aż 3:0 Koronę Kielce. A jeśli Wy macie swoje ulubione ciacha w polskiej Ekstraklasie, to my bardzo chętnie je poznamy.