Żadna z nas nie jest z Jastrzębia, nie urodziła się tam, nie ma rodziny na Śląsku ani nie kocha się w Lukasu Divisu (stop, trochę się za bardzo rozpędziłyśmy), ale ich odpadnięcie z walki o medale wprawiło nas w smutek. Wydawało się, że po ostatnich udanych meczach na krajowych parkietach i awansie z pierwszego miejsca w Lidze Mistrzów, podopiecznym Lorenzo Bernardiego uda się jednak rzutem na taśmę wejść do czołowej szóstki. Po porażce z Delectą, sztuka ta jest już całkowicie niemożliwa, a w walce o medale zobaczymy Bydgoszczan właśnie.
Tymczasem Rzeszowianie rozegrali jeden z lepszych meczy w tym sezonie i rozgromili, ale naprawdę - rozgromili AZS Częstochowę, przejmując z jej rąk role wicelidera tabeli. Przy okazji ustanowili tegoroczny rekord rozmiarów zniszczenia po drugiej stronie siatki, ogrywając rywal w drugim secie do 9 (słownie: dziewięciu) punktów.
- Naszą postawę ciężko skomentować w jakikolwiek sposób. Takie wyniki jak ten w drugim secie zdarzają się raczej w lidze żeńskiej, oczywiście nikogo nie obrażając- powiedział po meczu kapitan Tytanu, Dawid Murek.
Przed rozpoczęciem sezonu obecność tej pierwszej w gronie najlepszych drużyn po fazie zasadniczej mogła wydawać się zaskakująca, ale podopieczni Radosława Panasa mniej lub bardziej udanie przez cały ów etap rozgrywek wypełniali roli rewelacji sezonu. Zaksa również miała swoje lepsze i gorsze momenty, niemiłe przygody takie jak kontuzja Sebastiana Świderskiego, ale w ostatecznym rozrachunku, jej obecność w czołowej szóstce nie była zagrożona. Obie drużyny przypieczętowały w tej kolejce swój awans do grona najlepszych pokonując outsiderów tabeli - Politechnika ograła do zera Pamapol Wieluń, a Zaksa, nie bez problemów w postaci straconego seta, "Farciarzy" z Kielc.
No dobra, miałyśmy tego nie dodawać, by nie spowodować nadmiernej histerii, ale w meczowej galerii na oficjalnej stronie Politechniki, z której pochodzi również zdjęcie powyżej, znajdziecie uwiecznionego na fotografii całusa Michała Kubiaka z pewną panią. Apelujemy o spokój, rozsądek i zajrzenie w swoją metrykę. Nam pomogło.
I na pewno przez dwie kolejki, które zostały do zakończenia rundy zasadniczej, nikt im tej pozycji nie odbierze. Mecz z AZS-em Olsztyn skończył się w jedyny sposób, w jaki niestety mógł się skończyć - szybkim 3:0. Choć i tak nie tak szybkim, jak w pierwszym spotkaniu tych drużyn. Ba, Olsztynianie zdołali nawet napsuć nieco krwi rywalowi, zwłaszcza w trzecim secie, w którym udało im się nawet wyjść na czteropunktowe prowadzenie. Ostatecznie skończyło się jednak na porażce 22:25. Ech, pamiętacie jeszcze piękne czasy, kiedy mecze Skry i AZSu były pojedynkami na szczycie, elektryzującymi siatkarskich kibiców w Polsce? I znowu nam smutno.
Tymczasem terminarz rozgrywek nie ma ani trochę litości dla siatkarzy. Już dzisiaj Bełchatowianie w pojedynku z Wieluniem inaugurują 17. kolejkę, a reszta spotkań rozegranych zostanie jutro.