Czyli, przynajmniej zdaniem redaktorki ruby blue "najładniej leżący na boisku siatkarz świata". Nie wiemy, czy w przyszłym roku Cristian stanie się tym dla siatkówki, czym Torres dla piłki nożnej (jeśli wiecie co mamy na myśli...), ale gorąco sobie tego życzymy. A nieudany mundial siatkarski oprócz traumy przyniósł nam także odkrycie, że włoscy siatkarze, też są fajni.
Jeśli zeszły rok był rokiem odkrycia pięknego Hiszpana o kruczoczarnych włosach, cerze jak krew z mlekiem i anielskim spojrzeniu, to w tym świat formuły okazał nam płowowłosego cherubinka o twarzy pacholęcia, ale spojrzeniu dla odmiany mrocznym i ponurym. W dodatku mówiącego brzydkie słowa. Ale i tak wpadłyśmy jak śliwka w kompot w te pochmurne oczy...
Nasz Ciachowy Plebiscyt zaczynamy od młodego Holendra, dostrzeżonego gdzieś pomiedz żółtą reklamówką Dirka Kuyta, różowym spazmem i transferem do Barcelony. Zakochałyśmy się w tym spojrzeniu w czerwcu, utwierdziłyśmy w lipcu a grudzień przyniósł na Gwiazdkę wieści pod hałem "nie ma opcji, żebyście nie pisały o nim więcej", czyli przenosiny do Katalonii. Nie będziemy chyba polemizować z oczywistościami? Zwłasza, z takimi oczywistosciami:
Niby kochamy Bundesligę od dawna, niby mamy gdzieś na dnie szafki taką dziecięcą i prehistoryczną czapeczkę z logiem Borussii Dortmund, ale zawsze jakoś tak jednak u nas Bayern i Bayern. Monachijczyków oczywiście kochać nie przestajemy, ale dostrzegamy, że mnóstwo ciach (w tym polskie!) gra w Dortmundzie, że Naczelny Nutellożerca Manuel Neuer broni barw Schalke 04, w którym świeci zapomniana nieco gwiazda Raula, że w HSV bramki strzela Ruud van Nistelroy, i że ogólnie bohaterowie naszego dzieciństwa lubią spędzać emerytury w kraju zachodnich sąsiadów. No i te hokejowe wyniki....
To, że Hiszpanie są cudowni, ślitaśni, i że 25% naszej redakcji i 95% Czytelniczek lofcia ich szaleńczą miłością, to wiedzą nawet panowie z serwisu majsterkowicz.pl, ale my w tym roku dowiedziałyśmy się, że nie kończą się na Torresie, Ramosie i Fabregasie, ale, że w drugim szeregu mają takie ciachowe znakomitości i smakołyki jak demoniczne spojrzenie Jesusa Navasa, chłopięcy urok Sergio Canalesa, czy złota grzywa Fernando Llorente.
Och, oczywiście, że wiedziałyśmy wcześniej, że istnieje ktoś taki jak Diego Forlan, że lubi się pokazać na okładkach, że miał kiedyś dziwną fryzurę, że nawet grał w Manchesterze United, ale wiecie jak to jest... można znać kogoś wiele lat i nie zwracać na niego uwagi, a potem wystarczy jeden gest, jedno spojrzenie, jedno ściągnięcie koszulki i jeden afrykański mundial... Diego - jesteśmy Twoje. Na zawsze.
Zastanawiałyśmy się długo, czy Muslerka zasługuje na Osobne Odkrycie (choć chętnie byśmy mu to i owo odkryły) postanowiłyśmy jednak zbiorowo uhonorować wspaniała, błękitną reprezentację, która podczas letnich dni mundialowych dostarczała nam tyle pięknych chwil, a którą - przyznajmy to bez bicia - wcześniej jakoś specjalnie się nie interesowałyśmy. A przecież rośnie tam ciacho na ciachu: Fernando Muslera, Diego Lugano, Edinson Cavani, Martin Caceres, Luis Suarez... dla nich mogłybyśmy nawet zmienić serwis na błękitny.
Chciałoby się rzec, że przynajmniej od dwóch mundiali i jednego Euro Niemcy są zawsze młodzi, świeży i porywający swoją energią i wigorem. W tym roku odkryłyśmy więc Thomasa Muellera, Manuela Neuera, Matsa Hummelsa i jeszcze Same-Wiecie-Kogo, ale o tym później. No, a oni odkryli dla nas nowe wymiary Nutellowej słodyczy. Danke Jungs!
No tak, właściwie Kanonierzy też są jak Niemcy - wiecznie młodzi, a jak się jakiś minimalnie zestarzeje, to na jego miejsce przybywają młode uzupełnienia. W tym roku zbiorowo zakochałyśmy się w przyszłościach angielskiego futbolu: Jacku Wilsherze, Aaronie Ramsey'u, polskiego - w Wojtku Szczęsnym, albo w kanonierskich transferach - Marouannie Chamakhu (choć on już nie taki młody). Liczymy na nowy narybek w 2011.
Kolejne wstrząsające odkrycie roku 2010 (a zwłaszcza jego końcówki), to to, że w różowej części siatkarskiego światka istnieje życie poza Kurkiem, i co więcej, że jest to życie przystojne, sympatyczne, inteligentne i w ogóle, z naciskiem na w ogóle.
Był gorący czerwcowy wieczór, okolice meczu Niemców z Australią, kiedy nagle redaktorka ruby blue zaczęła jakoś tak dziwnie wodzić wzrokiem za chucherowatym chłopcem z wybałuszonymi oczami, reszta redakcji zaś wodziła dziwnym wzrokiem za nią, ale wkrótce potem bakcyl Mesuta został połknięty, zaczęłyśmy patrzeć na świat szerzej otwartymi oczami, peszyć się gdy nie uda nam się dmuchnąć w wuwuzelę, nienawidzić niemieckich wypacykowanych piosenkarek (no dobra, to już wcześniej) i przemyśliwać o założeniu plantacji tytoniu w Kolumbii. Na emeryturze. Pięknej emeryturze.
rybka