To spotkanie w Bundeslidze zasługuje na pewno na miano meczu... kolejki, rundy, sezonu? Zaciekła walka, zajadła rywalizacja, hat-trick Mario Gomeza, bramka Thomasa Muellera i Franka Ribery'ego. Jesteśmy niemal tak rozemocjonowane, jak pisząca do nas Oliwia:
Mecz ten był niesamowity już od pierwszych minut. Na początku Stuttgart bardzo atakował, miał bardzo dużo akcji podbramkowych. Jednak wiedziałam, ze Bawarczycy muszą się 'zadomowić' ;P I okazało się, że mam rację, już w 15 minucie zrobiło się gorąco, bo Bayern zaczął grać. Owocem tego była już w 31 minucie bramka Mario Gomeza, której asystował Muller, który strzelił następną bramkę w 37'. (Asystował Mario.) Następnie Ribery wpakował piłkę w bramkę przeciwnika. I to była taka typowa akcja dla Francka - wraca do formy :) Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 3:0 dla Bayernu. Druga połowa była jeszcze bardziej emocjonująca niż pierwsza, bo Bawarczycy (niestety) za bardzo się rozluźnili. Skutkiem tego były dwie bramki Harnika (50' 65') i Gentnera (71'). Ale, że Bayern to Bayern, to jeszcze próbowali swoich sił - Gomez strzelił jeszcze dwie bramki (52', 54') zaliczając tym samym HATTRICKA. Ostateczny wynik? 5:3 dla Monachijczyków. :D
Pozdrawiam wszystkie fanki Bayernu, Oliwia. ;)
No cóż, pozostaje nam tylko dodać, że związek frazeologiczny ''pozostawić kogoś w pokonanym polu'' jeszcze nigdy nie miał tak dobitnej ilustracji fotograficznej...
Na piątkę spisali się też chłopcy z Barcelony, którzy w gościnie u swoich sąsiadów zza miedzy pokonali iż aż 5:1. Aż? A może i tylko, w końcu mówimy o Barcelonie, w której słowniku nie występuje takie słowo jak "umiar". Przy okazji Sergio Busquets zaprezentował światu, że opanował cieszynkę ''na Pique'', z obowiązkowym wielkim ''O'' w zestawie, a Duma Katalonii umocniła się na pozycji lidera tabeli. No sielanka po prostu...
Daleko do sielanki było natomiast w Madrycie, gdzie jak już się rzekło dominował jeden gol i jedna bójka. I same nie wiemy co lepsze: czy szczęśliwa bramka Di Marii, czy jednak ta gorąca awanturka w przerwie, czy może kilkanaście różnego koloru kartek jakie w tym meczu obejrzeli zawodnicy głównie Królewskich, ale nie tylko? Oczywiście ani nam w głowie pochwała niesportowego zachowania, ale z drugiej strony, ta atawistyczna tęsknota do prawdziwych emocji...
Cóż by się z nami stało, gdyby nie speszony wytrzeszcz, który łagodzi obyczaje niczym balsam podrażnienia po goleniu, czy jakoś tak. Nie żebyśmy coś wiedziały na temat podrażnień po goleniu.
Uwielbiamy pisać o wygranych Schalke, uwielbiamy pisać o hat-trickach Raula, uwielbiamy zamieszczać tak piękne zdjęcia, jak to, podarowane nam przez Grace:
... i w ogóle byłybyśmy przeszczęśliwe, gdyby nie to, że żal nam torchę zmarzniętego Poldusia w uroczej czapce i szaliku, mimo, że wolimy go bez czapki, bez szalika, i bez paru innych zbędnych części garderoby...
(dzięki za zdjęcie Justynie!)
Uśmiech przygasa nam też nieco na myśl o pierwszej od niepamietnych czasów porażce Borussii, ale po pierwsze - jak się ma tyle punktów w zapasie, to można zrobić 'trrraaach'', z Eintrrrraaachtem, a po drugie... Lucas Barrios tak ładnie siedzi...
W meczu AS Romy z AC Milanem padła tylko jedna bramka i wbił ją rossonerim ich były zawodnik, ale pisząc ''zdradliwy'' mamy przecież tylko na myśli jego niepokojąco niebezpieczną urodę. Chyba. Tak czy inaczej trochę nam szkoda przerwania zwycięskiej passy bad bojów z Milanu, a Wam?
Aha, że zdjęcie nieadekwatne do tytułu? No, może troszkę, ale gracze Lazio, którzy po ciężkiej przeprawie pokonali Lecce tulą się tak słodko...
Zima zaskoczyła dla odmiany nie tylko drogowców, studentów i skoczków narciarskich, ale także Anglików - z powodu temperatury i opadów śniegu odwołano większość spotkań (a tym hitowy mecz Chelsea z Manchesterem United), te zaś, które odwołane nie zostały obfitowały w takie scenki:
Urocze prawda? Aż by się chciało zanucić, wiadomo co, gdyby nie fakt, że bardziej jednak od nucenia mamy ochotę zakrzyknąć bojowo: ''oddaj nam naszą Premier League, ty zły, zły śniegu!"