Ponieważ to już ostatnia kolejka, pozwolicie więc nam chyba powiedzieć po raz ostatni, że tak, my to przewidziałyśmy i z Tottenhamem będzie kupa zabawy w Lidze Mistrzów? No właśnie. Tym razem do zabawy postanowiło włączyć się i Twente, choć był to raczej łabędzi śpiew spod znaku straceńczej walki do ostatniego nieoddanego guzika. Czy tam sznurka od spodenek.
Jeśli jeszcze raz usłyszymy, że Inter skompromitował się w Bremie, to chyba się zdenerwujemy. Brema jest jakby nie było Ojczyzną Mesuciątka, muzykantów i dziwnych robaków wijących się pod skórą fajnych ciach, i nie ma żadnej kompromitacji, jeśli się raz na jakiś czas przegra z Werderem. Zwłaszcza mając awans w kieszeni.
Wszystkie, czyli aż dwa, ale za to identyczne, przynajmniej w wymiarze matematycznym. W Manchesterze było kilka podniebnych akrobacji - jak widać na załączonym obrazku, oraz dwa koncyliacyjne gole zgodnie pieczętująca awans obu zespołów do - zawsze chciałyśmy użyć tej zbitki wyrazowej - dalszych gier. Trochę szkoda walecznych chłopców z Glasgow, ale mignęli nam jak sen jaki złoty i nawet nie zdążyłyśmy za bardzo obczaić co tam mają pod tymi niebieskimi koszulkami.... No cóż, może w lepszych czasach, w Lidze Europejskiej...
Trochę nie wiemy jak to się stało, ale ten Hapoel, który przez wszystkich (w tym nas) zaetykietkowany został jako chłopiec do bicia, uzbierał jakoś 5 punktów, z czego jeden wczoraj. Co prawda i tak zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ale przynajmniej Ciacha zauważyły, że istnieje na przykład ktoś taki jak Ben Sahar. A tym, co najbardziej nas cieszy, jeśli chodzi o grupę B jest oczywiście awans Schalke, i to z pierwszego miejsca. I niech nam ktoś powie, że Liga Mistrzów nie rządzi się pokrętną logiką....
Dobra, nie będziemy nawet zaczynać, że Barcelona zaczęła nieco powoli jak żółw ociężale, a potem ruszyła po szynach jak zwykle miażdżąc mały, dzielny, waleczny Rubin, bo przecież wszystkie i tak wiemy, że tym, co najbardziej zainteresowało, zbulwersowało i rozemocjonowało w tym meczu jest połamany nos Bojana. Tysiące sprzecznych myśli od "o nie!", przez "niech no tylko dorwiemy tych rzezimieszków", aż po "i tak będzie piękny" kłębi się od wczoraj w naszej głowie i z zapartym tchem czekamy na dalszy rozwój sytuacji... Z tak bardzo zapartym, że ledwie kątem oka dostrzegamy śliczne jasnowłose zjawisko celebrujące awans Kopciuszka z Kopenhagi do fazy pucharowej elitarnych rozgrywek...
A dziś wieczorem ciąg dalszy gorących emocji w mroźne dni. Arsenal liczy bramki przed spotkaniem z Partizanem, który nie ma do stracenia nic prócz kajdan, Ajax potyka się z Milanem, Real z Auxerre, a historia zatacza koło. Zostańcie z nami, albowiem wszystko może się zdarzyć. Cesca w pozycji "klasyczny Torres" dajemy na zachętę.