Młodziutki nieograny skład Kubańczyków na pewno nie jest tutaj kandydatem do medali, ale takiego lania od Niemców też się chyba mało kto spodziewał. Nie takie już jednak ekipy przekonywały się, że kiedy Gyorgy Grozer ma swój dzień, nie ma czego zbierać z parkietu.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta /
Niemcy chcieli szybko wygrać, by w spokoju wrócić do hotelu i obejrzeć sobie towarzyskie spotkanie ich kadry piłkarskiej z Argentyną...
Regeneration with German World Champions. Lukas Kampa is watching GER-ARG #ProjektYolo pic.twitter.com/pVlUfxF535
? GermanVolleyball (@TeamGER_Volley) wrzesień 3, 2014
Ale koledzy z innego boiska nieco im ten relaks popsuli i w rewanżu za finał mundialu przegrali 2:4.
Fenomenalni kibice z Finlandii znów opanowali Katowicki Spodek.
Fot. Przemysław Jendroska / Agencja Gazeta /
Fot. Przemysław Jendroska / Agencja Gazeta /
Fot. Przemysław Jendroska / Agencja Gazeta /
Dużo ich tam, co nie? Szacuje się, że do Katowic za swoją reprezentacją, która wraca na mistrzostwach świata po 32 latach, przyjechało aż 3 tysiące fanów!
PRZEMYSŁAW JENDROSKA
Kibice, póki co, mają powody do radości. Ich siatkarze odnieśli swoje drugie zwycięstwo w turnieju, tym razem pokonując Koreę Południową bez straty seta. Azjaci stawiali dzielni opór przez dwa pierwsze sety, uciekli się nawet do fortelu i udawali, że jeden z nich jest Finem...
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta /
Ale wszystko na nic. W trzeciej partii przeciwnik, głównie zagrywką, wybił im siatkówkę z głowy. Fiński festiwal w Katowicach trwa.
Przed startem turnieju trener Tunezyjczyków dowcipkował, że lubi takie mecze z "łatwymi rywalami", a już na poważnie wyznał, że na dla jego ekipy to wielkie szczęście móc grać z takim utytułowanym rywalem. Ekipa z Afryki jeździła nawet przed mistrzostwami na obozy przygotowawcze do Brazylii, a przez dwie pierwsze minuty środowego spotkania można było odnieść wrażenie, że udało im się w tym czasie rozpracować rywala całkowicie. Tunezja nieoczekiwanie wyszła na prowadzenie 4:0, ale potem Canarinhos się przebudzili i reszta spotkania wyglądała mniej więcej tak:
GRZEGORZ CELEJEWSKI
Jak to mówią, "godzina z prysznicem".
Przenosimy się do Gdańska, gdzie rozgrywki grupy C rozpoczęły się wczoraj od chyba największej dotychczas niespodzianki mistrzostw. Drudzy obok Rosjan faworycie grupy C ulegli niespodziewanie Kanadyjczykom w pięciu setach. Bułgarzy przegrali trochę na własne życzenie, w czwartym secie przy stanie 2:1 w setach i 23:20 w punktach pewnie zmierzali po trzy punkty, gdy wtem przegrali tę partię 24:26, w tie-breaku nie mogli się otrząsnąć i zamiast trzech, muszą się zadowolić jednym punktem. Kubeł zimnej wody, ciśnie się na usta, a skoro już o kubłach zimne wody mowa, widziałyście już Ice Bucket Challenge kanadyjskiej gwiazdy Gavina Schmitta? Poszedł na całość:
Meksyk bynajmniej nie przyjechał do Polski na wycieczkę, o czym boleśnie przekonali się w pierwszym secie Chińczycy, którzy przecież całkiem solidny poziom prezentują. Azjaci nie mieli z nimi łatwej przeprawy, ale w porę się przebudzili, w szczególności ich lider Zhi Yang, który rozstrzygnął losy pojedynku praktycznie w pojedynkę zdobywając w całym meczu 30 punktów, z czego 6 z zagrywki. Koledzy go kochają.
I na koniec rzeź egipskich niewiniątek. Ekipa z Afryki zdołała postawić się mocarnym Rosjanom tyko w pierwszym secie, w którym dobrnęli do 22 punktu. Wyjście z dwudziestki w choć jednym secie? Misja zaliczona!
Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta /
No a potem nie było już o czym mówić. To był pokaz rosyjskiej siły.
Cóż, nie ma co ukrywać, że akcja w grupach B i C jest nieco nudniejsza niż w pozostałych...
Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta /
Ale już dziś wracamy do grania w naszej polskiej i najbardziej emocjonującej krakowskiej.